UFC 99 „The Comeback”: Koeln, 13/06/09 – Podsumowanie gali

Sam wpływ do kasy to 1,3 mln dolarów za bilety, co nie powala na kolana przy stawkach w Las Vegas, ale jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Gdyby przy UFC 1 wiele lat temu był taki wynik, uznano by to za sukces stulecia w sportach walki (poza boksem).
Walki nie rozczarowały kibiców i było sporo dobrego MMA w starym stylu. Zacięta walka wieczoru, gdzie paradoksalnie cała hala była za Wanderlei’em „Axe Murder” Silvą, który próbował zniszczyć Richa Franklina w stylu, który pamiętamy z japońskiego Pride. Tyle że to nie Japonia i lata nie te same. Historia zatoczyła koło i facet, który miał wizerunek ringowego brutala, jest uwielbiany na całym świecie, za swoje podejście, dokonania i za to że walka dla niego to coś więcej niż biznes. Tego nie da się kupić i Wanderlei jest dziś jedną z najbardziej rozpoznawalnych i autentycznych postaci młodego sportu. Ludzie go szanują i uwielbiają. W Kolonii dał z siebie 110% normy, ale sędziowie ocenili, że wygrał były mistrz UFC Franklin i obiektywnie można uznać, że tak było, ale zwycięstwo było minimalne i równie dobrze decyzja mogła być odwrotna. Bez dwóch zdań walka wieczoru była walką wieczoru. Trafnie też przewidzieliśmy jej wynik w naszej analizie pojedynku.
Tuż przed main eventem na arenę trafił Cheick Kongo i Cain Velasquez. Amerykański zapaśnik pokazał mało sympatycznemu Francuzowi, czym jest dobry parter i zdominował pojedynek, ku rozczarowaniu fanów Kongo.
Powrót słynnego Mirko „Crocopa” Filipovica do UFC okazał też na tyle krótki co i jego kontrakt, który miał podpisać na kolejne walki. Chorwat oszukał prezydenta UFC, który zaufał mu na słowo i pierwszy raz w historii organizacji zawarł z nim ustną dżentelmeńską umowę na jeden pojedynek a dalsze negocjacje na kolejne walki odłożył po gali. Crocop okazał się takim samym dżentelmenem jak i w walce z Al-Turkiem – wsadził przeciwnikowi palce w oczy i zbombardował oślepionego rywala ciosami. W starciu z Daną White zadziałał w podobnym stylu. Oślepił go swoją sławą i ograł jak dziecko, nie mówiąc o tym że ma już podpisaną umowę na trzy walki z japońskim Dream. Widocznie to taki „dżentelmen z Chorwacji”.
Inne walki też były emocjonujące a na szczególną uwagę zasługiwało pierwsze starcie Dana Hardy’ego z Marcusem Daviesem. Było sporo emocji i kontrowersji przy werdykcie.
Wielka szkoda, iż w głównej karcie walk nie wystąpił niemiecki zawodnik. Jednak obaj (Denis Siver i Peter Sobotta) pokazali się z dobrej strony. Bilans jednego zwycięstwa i jednej porażki (po dobrej walce) daje podstawę pod kolejne występy niemieckich fighterów w UFC.
Oczywiście stałym elementem gal UFC są wyróżnienia i bonusy i tak za „Fight of the Night” uznano główną walkę wieczoru Silva vs. Franklin. Poddanie wieczoru („Submission of the Night”) zaliczył Terry Etim a za „Knockout of the Night” czyli Nokaut Wieczoru uznano wygraną Mike Swicka. Wszyscy wyróżnieni dostali niebagatelny bonus 60 tysięcy dolarów.
Poniżej nasze krótkie podsumowanie pojedynków z głównej karty walk (main card), opisem i wynikami:

Rich Franklin vs Wanderlei Silva
Walka wieczoru między zawodnikami preferującymi stójkę pokazała, jak ważna we współczesnym MMA jest technika i dobra obrona. Może i Franklin nie walczył zbyt porywająco, ale za to bardzo skutecznie. Jego ciosy, nierzadko zadawane z kontry były znacznie celniejsze, niż w przypadku Silby, a dzięki dobrej pracy nóg i balansowi ciałem nie dawał się praktycznie trafiać Brazylijczykowi, bo w zasadzie przyjął tylko dwa, może trzy silne ciosy. Wand nacierał, to on nadawał tempo pojedynku, aczkolwiek jego akcje momentami sprawiały wrażenie bardzo chaotycznych i Franklin na dużym luzie potrafił unikać ciosów Silvy. Tym razem trochę więcej kopał, lecz kopnięcia w jego wykonaniu nie były specjalnie groźne, zaś kolan, do czego już zostaliśmy ostatnio przyzwyczajeni nie było w repertuarze ”The Axe Murderera”. Można u Wanda docenić wolę walki i to, że do końca nie odpuszczał, lecz samą ambicją walk z tak uznanymi zawodnikami jak Franklin się nie wygrywa. Już wkrótce były gwiazdor PRIDE zadebiutuje w wadze średniej i być może ten powiew świeżości podziała lepiej na Silvę. ”Ace” natomiast na dobre przenosi się do wagi półciężkiej, gdzie czekają na niego nowe, ciekawe wyzwania i niewykluczone, iż stanie się kolejną mocną postacią w tej kategorii wagowej.
Wynik: Rich Franklin wygrał przez decyzję

Cheick Kongo vs Cain Velasquez
Marzenia Cheicka Kongo o pasie mistrzowskim znacznie się oddaliły a to za sprawą Caina Velasqueza, który udowodnił iż jest liczącym się nowym zawodnikiem w UFC. Trzeba przyznać, że Velasquez całkowicie zdominował pojedynek dzięki swoim umiejętnościom zapaśniczym, może oprócz początków rund kiedy to Kongo trafiał go potężnymi uderzeniami, po których się chwiał ale po chwili obalał Kongo i od tego momentu całkowicie kontrolował walkę. Słowa uznania należą się Kongo który mimo nawałnicy ciosów w parterze, które serwował mu Velasquez dotrwał do końca pojedynku.
Wynik: Cain Velasquez zwyciężył przez decyzję

Mirko „Crocop” Filipovic vs. Mustapha Al-Turk
Wielki powrót Mirko do walk po 5 miesięcznej przerwie i operacji wypadł dobrze tylko na papierze i pod względem rezultatu. W pojedynku z silnym jedynie w parterze Anglikiem, Chorwat pokazał to co widzieliśmy niedawno: usztywnienie, wolne tempo akcji i brak przyspieszenia. Na spanikowanego Al-Turka to jednak wystarczyło i z tysiąc chorwackich kibiców dla których Crocop nadal jest Bogiem wystarczyło. Z pewnością w samej Chorwacji tego dnia rakija lała się strumieniami. Można do tej beczki miodu jednak dodać trochę dziegciu, bo Crocop jednak wygrał po wsadzeniu palców w oczy przed decydującą akcją. Zaspał kompletnie sędzia, uśpiony pewnie sławą Mirko, który nie potrafił nic sensownego skonstruować przeciwko słabemu przeciwnikowi. Skoro masz za soba wszystkich to czemu nie skorzystać? I tak Crocop poprawił swoje marne osiągnięcia w UFC, osiągając bilans 2:2, co oznacza że wygrywa ze słabymi a ma problemy z średniakami (Gonzaga, Kongo). Co więcej istnieje marna szansa by poprawił swój bilans.
Wynik: Mirko Crocop zwyciężył przez TKO w 1 rundzie

Mike Swick vs. Ben Saunders
Pojedynek obu tych zawodników był wielką niewiadomą. Co prawda faworytem był „Quick” Swick, ale Saunders stawił silny opór i na dobra sprawę w pierwszej odsłonie oglądaliśmy wyrównane starcie z dużą dawką chaosu, plus przewagę w parterze Swicka. Zwycięstwo w drugiej rundzie „Quick” zawdzięcza głównie większemu zdecydowaniu i agresji. Wygrał, bo potrafił przyspieszyć w odpowiednim momencie słabości rywala, ale dlaczego ta walka znalazła się w głównej karcie pozostanie tajemnicą matchmakerów UFC, bo poza szczęśliwym finałem (TKO) za wiele kibice się nie naoglądali finezji.
Wynik: Mike Swick zwycięża przez TKO w 2 rundzie

Spencer Fisher vs Caol Uno
Nie był to zbyt porywający bój, ale za to dość wyrównany, w którym ostatecznie triumfował Fisher. Taktyka jednego i drugiego była widoczna już na pierwszy rzut oka: Fisher starał się utrzymać walkę w stójce, natomiast Uno chciał ją przenosić do parteru. Amerykanin zademonstrował dobrą obronę przed obaleniami, a ponieważ Japończyk nigdy nie słynął z dobrych zapasów, to z rzadka Uno osiągał swój cel, a jeśli nawet już byli w parterze, to Fisher szybko wstawał. Fisher nie ryzykował zbytnio w stójce, ale mimo to dość pewnie punktował rywala ciosami, który niezbyt często odpowiadał na jego akcje. Uno miał szansę na odwrócenie losów pojedynku, gdy w samej końcówce obijał Fishera ciosami z dosiadu, lecz ten zryw nie przekonał do niego sędziów, którzy jednogłośnie opowiedzieli się po stronie Fishera.
Wynik: Spencer Fisher wygrał przez decyzję

Marcus Davis vs Dan Hardy
Obaj zawodnicy wyszli do walki w świetnej formie. I gotowi byli udowodnić światu, który z nich jest lepszy. Sporo mieli sobie do wyjaśnienia za sprawą „bad blood” jaki się między nimi wytworzył wcześniej. Widać było, iż Davis był odrobinę spięty, co wykorzystał Hardy.Jednak nie była to łatwa walka dla Anglika, żaden zawodników nie był do końca pewny wygranej. Była to bardzo wyrównana walka, aż do decyzji sędziów która rozzłościła Davisa. Sędziowie podyktowali decyzję pewnie dlatego, iż Davis optycznie przeważał nad Hardym, lecz ten zadawał mu bardzo mocne ciosy łokciami, po których Davis zaczął bardzo mocno krwawić. Celniej też trafiał w stójce. Decyzja sędziów była mocno kontrowersyjna, na zasadzie konkursu piękności, bowiem żaden z fighterów nie uzyskał znaczącej przewagi. Równie dobry mógłby być rzut monetą.
Wynik: Dan Hardy zwyciężył przez niejednogłośną decyzję
źródło zdjęć:mmaweekly.com




















