Antybohater: Laszlo „KO” Czene! Eddie Edwardsem MMA i Boksu?
Musimy być jednak sprawiedliwi, wiarygodni i dociekliwi więc wyszperaliśmy jedną walkę „wygraną” (z dwóch) z nie byle kim, bo z świetnym chorwackim fighterem Stipe Bekavacem (12-3), który od 2006 roku nie może przeżyć tego afrontu i ściga po wszystkich portalach informacje o przegranej jako nie…do końca prawdziwej. Warto obejrzeć ten pojedynek dla wyrobienia sobie opinii.
Czene walczył i w Polsce na gali MAxxFight w Warszawie w 2008 roku i..to co zwykle, czyli dobre wyjście do ringu, piękny pokaz mięśni, trochę tańca dookoła litewskiego niedźwiedzia (Tadas Rimkevicius – 130 kg) i dłuuuugo lecący obszerny sierp Litwina po którym Czene udał się tam gdzie lubi, czyli Krainy Wiecznych Odlotów. Naturalnie wrócił po kilku minutach pytając, gdzie jest i co te przerażone twarze nad nim tu robią? Z tego występu warszawska publiczność była bardzo usatysfakcjonowana. Był to nokaut wieczoru. Wszyscy byli zdziwieni. Tylko Laszlo nie.
Jednak wyczyny w MMA to małe piwo przy jego możliwościach w sztuce boksu. Dodajmy zawodowego boksu. Laszlo tutaj może zaimponować wszystkim: 12 (słownie: dwanaście) przegranych, 0 (słownie: zero) przegranych i wszystkie przed czasem! Nawet trudno tu szukać porównań i odniesień w historii sportów walki.
Sumując: zdecydowany lider wszelkich klasyfikacji, porównywalny tylko z mistrzem lotów narciarskich Eddie „orłem” Edwardsem z Anglii, który startował w cyklu Pucharu Świata i skakał po 40 metrów gdy inni latali po 120.
Będziemy pilnie obserwować jego karierę.




















