Aleksy Kuziemski przegrywa swoją pierwszą walkę w karierze!

Początek walki i cała pierwsza runda należała do Polaka, który był dokładniejszy i precyzyjnie trafiał prawym prostym, leworęcznego Brahmera niwelując tę niedogodność i sprawiając mu sporo kłopotów.
W drugiej rundzie Kuziemski zapoznał się pierwszy raz z deskami, gdy został w zupełnie niegroźnej sytuacji skontrowany równo z gongiem. W całej rundzie nie było przewagi Niemca i nokdaun był prawie zupełnie przypadkowy.
Trzecia runda to próba odrobienia straty i kolejna piekielnie mocna kontra, która rzuca Kuziemskiego na deski, dzięki sędziemu który podarował mu kilka sekund mógł on wrócić do gry. Czwarta runda mogłaby być zapisana minimalnie dla Kuziemskiego.
W piątej kolejny pobyt na deskach po jak zwykle zabójczej lewej ręce. Niemiec boksuje zupełnie swobodnie robiąc Polaka na nogach jak dziecko. Chaotyczne ataki bez siły są bezlitośnie karcone przez Brahmera. Tak wygląda też cała szósta runda. W siódmej nieśmiały zryw polskiego zawodnika zakończył się zderzeniem głowami w czym i udział miał miał Niemiec. Ósma i dziewiąta runda były dość wyrównane ale optycznie to Brahmer kontrolował w pełni walkę, choć osłabł i jego kontry nie wydawały się już tak groźne. Groźne za to były zderzenia głową na których znacznie lepiej wychodził Polak i to był chyba jego najmocniejszy punkt w tej walce.
W jedenastej rundzie Brahmer zachęcał Polaka do ataków po czym wyprzedził jego akcję kapitalną trójkową kombinacją – prawy prosty, lewy i prawy celny sierp, który można było dostrzec dopiero w powtórkach, bowiem spadł na górną część czaszki. Polak leciał na deski już po drugim bardzo mocnym ciosie. Narożnik w którym stał były mistrz świata Artur Grigorian podjął słuszną decyzję o poddaniu walki chroniąc zawodnika od ciężkiego KO, co było nieuchronne mimo dzielnej postawy w całej walce.
Nasi dzielni komentatorzy (Polsat) nie omieszkali przypomnieć o Grigorianie że „to ten co kiedyś powinien przegrać z Zeganem” i to było clou tego co zobaczyliśmy w Budapeszcie – wygrywać nie potrafimy ale zawsze pamiętamy, że prawie zwyciężyliśmy lub byliśmy blisko sukcesu. Teraz podobne nieszczęście przytrafiło się Kuziemskiemu – był blisko światowej czołówki i przegrał w kluczowym momencie swojej zawodowej kariery. Jednak nie ma w tym żadnego przypadku. Aleks, który jest bardziej pracowitym niż utalentowanym bokserem, pokazał starą i zarazem przestarzałą polską szkołę boksu. Brak pracy nóg, gdzie rywal mijał go zwodami jak chciał, brak siły ciosu, ale tego już się nie nadrobi – bo to się ma lub nie. Raziły szczególnie złe nawyki amatorskiego boksu, gdzie atakuje się wyłącznie głowę zapominając o ciosach w półdystansie na tułów. Na tym tle Brahmer prezentował się jak profesor i dawał lekcję boksu ze swobodą wręcz podręcznikową a ponoć to Niemcy są toporni a nie Polacy. W Budapeszcie nie było tego widać zupełnie i wynik nie powinien nikogo dziwić. Kuziemski doszedł tam gdzie dziś widzieliśmy i za żadne skarby nie dojdzie dalej. Brahmer wirtuozem boksu też nie jest ale jest Niemcem a w kraju gdzie piłka i boks są Bogiem z pewnością dostanie walkę o wszelkie tytuły. Szczególnie po tym co dziś pokazał na było nie było obcym ringu na Węgrzech.




















