Artur Szpilka konfliktem żegna się z TVP Sport czyli trudne sprawy polskiego boksu
Już chyba na dobre zakończyła się współpraca znanego polskiego pięściarza Artura Szpilki ze stacją TVP Sport. Trudno powiedzieć czy nie będzie to miało większych konsekwencji i wpływu na grupę Knockout Promotion, której był centralną postacią był zawodnik promotora Andrzeja Wasilewskiego. Sprawa jest pokłosiem walki z Ukraińcem Siergiejem Radczenko, która odbyła się w marcu br. w Łomży i krytyki jaka spadła na werdykt korzystny dla 31-letniego zawodnika.
Wydawało się, że sprawa już ucichła, ale sprawę podgrzał sam zawodnik 20 kwietnia, który skrytykował pracę komentatorów stacji, która de facto mocno wspierała walki i gale Wasilewskiego. W odpowiedzi urażeni komentatorzy Piotr Jagiełło i Sebastian Szczęsny zwarli szyki i odparli atak zawodnika. Gremialnie kontratak poszedł na niego a nie na promotora czy sędziów z Austrii. A to oni byli pierwszoplanowymi postaciami feralnej soboty 7-go marca w Łomży.

„Oni pieprzyli głupoty i to wywołało tą lawinę. Bez komentarza” – powiedział zawodnik i potwierdzał to wielokrotnie w programie „W Ringu” Etoto prowadzonym przez Mateusza Borka w otoczeniu ekspertów boksu: Janusza Pindery, Przemysława Salety i Macieja Miszkińia nazywając komentatorów TVP Sport, obraźliwym słowem „lambadziary”. Dotyczyło to ich opini o samej walce i werdykcie. Nikt z obecnych nie protestował, gdy Artur Szpilka rozwijał swoją wersję obrazu walki.
Trudno się temu dziwić, bo obecni w studio rywalizują ze składem i samą sławetną TVP Sport na wielu polach. Polach programowych, ale także na polach organizacji imprez promowanych przez TVP Sport i Polsat Sport. Tej ostatniej centralną postacią był do niedawna Mateusz Borek. Sporo się tu zmieniło, ale to inny temat. Na przeciwnym biegunie Andrzej Wasilewski, który już spory czas temu, opuścił gościnne progi stacji Polsat Sport i związany jest ze sławetną publiczną telewizją. Medialna kłótnia zawodnika jego stajni na pewno pracy jako promotora, nie ułatwi. Ułatwi na pewno zaś napewno, rozłożyć misternie budowaną przez Wasilewskiego pozycję, jego oponentom.
Niestety kontrowersyjny dla wielu promotor, sam odkrył słabe karty swojej talii na Twitterze. „Ja w przeciwieństwie do wielu falszywcow, jestem związany z Arturem od lat.Mam do niego stosunek bardzo emocjonalny.A to ze Mati go w końcu załatwił mocniej niż do tej pory?Prosilem zeby nie gadał glupot i nie chodził do takich audycji. Mnie jest bardzo smutno a Mati ma sukces.” – cytujemy w oryginale wpis, z podsumowaniem występu podopiecznego w programie. Andrzej Wasilewski zderzył się tu z problemem więzi emocjonalnej z zawodnikiem, co niestety obraca się przeciwko niemu. Nie pierwszy raz zresztą. Pamięć Dawida Kosteckiehgo wciąż jest żywa. W odróżnieniu od zawodnika. Kim są „fałszywcy” nie wiadomo, ale można się domyślić.
Rozgrywki i rozgrywanie zauważyli obserwatorzy rynku. Jeden z nich pod wpisem promotora napisał: „Szczerze? Pan go w każdym wywiadzie broni, on po panu w każdym jak po łysej kobyle, szef TVP Sport też daje się przy tym rozgrywać jak niemowlę, Zróbcie jakąś galę. Za wszelką cenę.„. Tyle opinia osoby postronnej. Tym nie mniej zwarcie powstało na linii komentatorsko – zawodniczej. Nie od dziś wiadomo, że polscy zawodnicy, źle znoszą krytykę. Nie inaczej jest z Arturem Szpilką, ale wiadomo też, że on przychylnością w TVP Sport się nie cieszył.
Artur Szpilka lubi Mateusza Borka i szanuje Janusza Pinderę. Komentatorów z TVP Sport niekoniecznie. Ma to swoją historię. Pierwszy zgrzyt powstał już przy walce z Mariuszem Wachem w listopadzie 2018 roku. Wówczas na antenie stacji, która raczkowała z boksem (tak, tak) zaatakowano Szpilkę, że walkę powinien przegrać. To była bzdura i nawet sam Mariusz Wach uznał swoją porażkę. Wówczas „ekspertów” nikt od czci i wiary nie odsądzał, bo Szpilkę niewielu kibiców lubiło. Ale konflikt się rozpoczął a powstałe wówczas „kółko wzajemnej adoracji” urosło w siłę. Paliwo pojawiło się po klęsce z Chisorą. Dodatkowo na wizerunek Szpilki wpływała „afera końska”, którą w odwecie na ataki na siebie „wyciągnął” Krzysztof Zimnoch. To wszystko złożyło się na atmosferę i okoliczności. Walka z Radczenko stała się polem do konfliktu. Szpilka uznał jednoosobowo lub kilkuosobowo w swoim gronie, że walki nie przegrał. Komentatorzy i 99% widzów za ich głosem, mieli inne zdanie.
Abstrahując od słuszności zarzutów jednej i drugiej strony wydaje się, że napięcie na tej linii, wyjątkowo sprzyjało wspomnianej konkurencji, która zawsze chętnie przyjmie do siebie znane nazwisko. A „Szpila” takie nazwisko ma i wywołuje określone emocje. Co prawda skala emocji negatywnych wobec pięściarza znacząco wzrosła i wzrasta jeszcze bardziej, ale nie porównując, miarą sportowych sukcesów, warto choćby dostrzec fenomen Marcina Najmana, który na negatywnym elektoracie wywindował swoją karierę na szczyt popularności. Co więcej – utrzymuje od lat na wysokim poziomie zainteresowania. „Niech mówią źle, niech mówią dobrze, byleby mówili” – to hasło odnosi się do kierunków rozwoju telewizji i mediów w dzisiejszej dobie.
Na razie zawodnik na początku kwietnia przeszedł operację barku. Musi przejść rehabilitację. W międzyczasie kazano i wymuszono na nim zmianę trenera. Jak na zawodnika niepokornego, warunek „sine qua non” (warunek konieczny – przyp. red.) wobec współpracy z trenerem Romanem Anuchinem, którego sam oceniał, że ma niesamowity warsztat, to dość uległe stanowisko. Tym bardziej, że jak zaznaczył w studio, ze wszystkim został sam. Dorośli ludzie często zostają sami z problemami. Najwidoczniej Arturowi zdarzyło się to pierwszy raz. Pierwszy raz też wspomniał, że jego boks powinien być prostszy i wiedzy trenera nie przyswoił. O walkach, których nie chcieli wszyscy dookoła (trener, promotor) nie było słowa. W ocenie nowego trenera wtórował mu Maciej Miszkiń, z którym starali się znaleźć coś co wyróżnia boks nowego trenera Andreja Liczika. Ostatecznie wyszło, że są to kąty z jakich zadaje się ciosy i…słowa „dzień dobry Panie Trenerze” zamiast „Cześć” wobec dawnego kolegi z kadry amatorskiej. Głębszej refleksji zabrakło a szkoda, bo okazja była przednia.
Podsumowując: Artur Szpilka nadal wywołuje emocje. Jak widać nie tylko w kibicach. Także w komentatorach, którzy ulegli im już przed werdyktem z góry zakładając wynik. Potem rozpoczęło się piekło po ogłoszeniu werdyktu. On jest niesprawiedliwy i to trzeba sobie powiedzieć, ale chyba o „skandalu stulecia” trudno tutaj mówić. Komentatorów wsparł szef kanału Rafał Szkolnikowski, który osobiście „podziękował” za współpracę niepokornemu zawodnikowi. Prawdopodobnie to koniec krajowego boksu na mocnym poziomie emocjonalnym na antenie TVP Sport na dłuższy czas. Stacja „da sobie radę”, bo jest na utrzymaniu nas wszystkich i w pewnym stopniu nie jest zależna od wyników komercyjnych. Inni zapewne chętnie skorzystają z komercyjnych walorów zawodnika dostarczającego emocje.
No bo kto dziś w Polsce je wywołuje? Rewanż z Radczenko kupi każda stacja, bo burza po walce ma także swoje konsekwencje na plus dla obu zawodników. Wygląda też na to, że TVP Sport uległo emocjom a co więcej, dało się rozegrać na krajowym podwórku. A to nie jest zabawa dla grzecznych chłopców. Zresztą per „chłopcze” zwrócił się do jednego z komentatorów Mateusz Borek, który przez dobre kilkanaście lat budował swoją pozycję medialną i jest lubiany nie tylko przez Artura Szpilkę, ale i kibiców boksu. Ten odparował jego uszczypliwy zwrot. To pokazuje, że będzie gorąco. Nie tylko na linii TVP Sport vs Artur Szpilka.




















