Chris „Lights Out” Lytle zgasił światło po raz ostatni!
Ogółem w całej karierze był dziesięć razy wyróżniany a na koniec miał galę ze swoim nazwiskiem w tytule i podwójny bonus za „Walkę i Poddanie Wieczoru”. Czy można chcieć więcej od zawodnika, który nigdy nie był mistrzem ani nie otarł się nawet o pas mistrza? Należy juz się martwić kto będzie zgarniał teraz te wszystkie bonusy, które trafiał w ręce zawodnika nie wybitnego ale przeciętnego a jednak potrafiącego kupić sobie publiczność i oczywiście szacowną kapitułę przyznającą bonusy (Dana White & Corp.).

„Walczyłem od 98 roku, praktycznie to wieczność. Z tego powodu nie mogłem zawsze wypełniać swoje obowiązki domowe, jak powinienem. Uważam, że nie jestem takim dobrym ojcem, jak mógłbym być. Mam czworo dzieci i bardzo często czuję się winny, bo nie byłem z nimi wtedy gdy powinienem być” – mówi zawodnik, który rozumie co jest najważniejsze w jego życiu.
„Najważniejsze to by ludzie chcieli oglądać twoje walki Musisz zrobić wszystko by ludzie byli gotowi kupić PPV a potem powiedzieli „Wow, cool! Chcę jeszcze!” To moja praca, to to co miałem robić. Chciałem wygrywać, ale tak by to było bardzo interesujące dla publiczności„. I kto wie może po raz ostatni zawodnik nazywany „Light Out” zgasił światło za sobą. W niedzielę „zgasił światło” Danowi Hardy’emu i jak zawsze zabawił publiczność. Po raz ostatni.



















