Co z tym Akiyamą?
Koreański judoka jest tam wziętą i rozpoznawalną postacią w sferze nie tylko walk. Przydomek „Sexiyama” wiele mówi o jego wizerunku. Sam Dana White jednak miał minorowy nastrój. „Ta porażka była zupełnie inna od jego dwóch poprzednich. Uwielbiam takie walki. Pomyślałem, że byłby „Fight of the Night”. To było moje przewidywanie co do tej walki. Vitor zrobił swoją pracę szybko” – powiedział wyraźnie zmartwiony szef UFC. Akiyama miał podpisany kontrakt na cztery walki. Już druga porażka stawiała go w trudnej sytuacji, chciał dwie poprzednie walki z Lebenem i Bispingiem były świetnymi widowiskami. Teraz Belfort nie dał mu żadnych szans rozbijając uderzeniami w pierwszych dwóch minutach walki.

Jak zaznacza wielu fachowców dobrym rozwiązanie dla Akiyamy byłoby zejście do kategorii półśredniej ponieważ nie jest no typowym średnim ze względu na gabaryty chociaż podejmował się już w karierze walk z ciężkimi rywalami. Zatem odchudzony Akiyama byłby jeszcze bardziej sexi jak to „Sexiyama”. Mimo to wydaje się, że Koreańczyk pozostanie w UFC. Dlaczego? Choćby dlatego, że nie jest Fiodorem Emelianenko i choć może nie pobije rekordu Tito Ortiza w przegranych z rzędu to możliwe że jeszcze jedną szansę dostanie. Wszak na początku 2012 roku czeka nas gala UFC w Japonii i trudno ją sobie bez niego wyobrazić.



















