Cub Swanson: ”Miałem nadzieję, że narożnik podda Doo-Ho Choi’a!”
Nieco ponad tydzień minął od niesamowitej walki na gali UFC 206 w Toronto, w której Cub Swanson (24-7 MMA, 9-3 UFC) po trzech rundach pokonał na punkty Doo-Ho Choi’a (14-2 MMA, 3-1 UFC). Obaj nie szczędzili sobie uderzeń, zwłaszcza w rundach drugiej i trzeciej pojedynek przerodził się w prawdziwą jazdę bez trzymanki. Już na chłodno w programie ”The MMA Hour” Swanson stwierdził, iż w trakcie tego boju zastanawiał się, w którym momencie jego koreański rywal zostanie poddany przez jego sztab.

”Wiedziałem, że poważnie go naruszyłem i liczyłem na to, że jego narożnik zdecyduje się na rzucenie ręcznika. Szczególnie w trzeciej rundzie mogłem zauważyć po jego twarzy, że utrzymuje się w walce dzięki sercu. Jest młodym, utalentowanym fighterem, który potrafi przyjąć tak wiele ciosów.”
”Było kilka momentów, gdy trafiłem go całą serią uderzeń i wówczas myślałem sobie: ”Jezu”, potem odwracałem głowę na chwilę w kierunku sędziego, starając się mu powiedzieć: ”czy zamierzasz to przerwać?” Kiedy przypominam sobie ten pojedynek, wydawało mi się, że już go mam, a potem zdałem sobie sprawę, że on się nie podda.”
Zdaniem Swansona, cornermani powinni większą uwagę zwracać na zdrowie swoich zawodników. Amerykanin przytacza także zdarzenie z finiszu najświeższej walki, które miało dowodzić tego, w jak ciężkim stanie kończył ją ”The Korean Superboy”.
”Czasem wręcz potrzebujesz kogoś, kto ci powie, żeby sobie odpuścić, bo będziesz mieć jeszcze inne pojedynki przed sobą, w boksie ciągle się to zdarza. Trenerzy mówią, że dają tobie jeszcze jedną rundę, a jeśli będzie wyglądać tak samo źle, to nie pozwolą tobie na zbieranie dalszych obrażeń.”
”Jeśli chodzi o moją ostatnią walkę, to Choi wciąż w niej pozostawał, ale z drugiej strony na sam koniec starcia chciałem podnieść go z ziemi, a on wyglądał tak, jakby nie wiedział gdzie się właśnie znajduje. Odpuściłem sobie i byłem trochę zmieszany tą sytuacją. On był wówczas w innym świecie” – uważa numer 4 rankingu UFC wagi piórkowej.




















