Dynamite!! 2010 ~Power Of Courege~: 19 sekund Alistaira! Zaromskis i Takaya z pasami! Wyniki!


Dodatkowo ten weekend rozpoczęła konkurencyjna i paradoksalnie współpracująca organizacja Sengoku, która w czwartek 30-go grudnia robiła swoją imprezę Soul Of Fight. Brali w nim udział także zawodnicy walczący dla Dream. W ubiegłym roku obie organizacje w kryzysowych warunkach przeprowadziły jeden bardzo udany event. W tym roku obsada była równie ciekawa a gospodarze zadecydowali aż o trzech walkach o pasy mistrzowskie co jest wydarzeniem bez precedensu w przypadku Dream. Co prawda w ostatnim dniu grudnia 2009 roku gala Dynamite miała wyjątkowy charakter z pożegnalną walką Masato i starciem dwóch mistrzów olimpijskich w Judo Yoshidy i Ishiiego oraz prestiżowym pojedynkiem organizacji Dream vs. Sengoku ale teraz umiędzynarodowienie imprezy wpłynęło na duże zainteresowanie walkami na całym świecie.

Imprezę rozpoczął jako zapowiadacz legendarny zapaśnik i jeden z pierwszych zawodników prehistorii MMA Antonio Inoki, który był współproducentem tegorocznej gali. Mimo, że znany z walk z Muhamadem Alim czy innymi wielkimi nazwiskami sportów walki fighter skupia się wyłącznie na zawodowym wrestlingu pomagał i przyciągał swoim nazwiskiem zainteresowanie mediów i fanów. Właśnie dwaj zawodnicy z jego wolumenu osobliwości „walczyli” na tej gali. Był to Shinichi Suzukawa i amerykański olbrzym Bob Sapp, którego szerzej przedstawiać nie trzeba. Japończyk wygrał te niezwykłe starcie wrestlera i zawodnika MMA z prostej przyczyny – Bob nie stawił się do walki. Zręcznie ujął to prezes Tanigawa: „a kogo to obchodzi?”
Walki MMA zaczęły się nijako lub jak można rzec typową sieczką jaką zaprezentowali Andy Ologun (3-1) i Katsuaki Furuki (0-1). W stojącej na niskim poziomie technicznym bójce w stójce dominował mieszkający w Japonii Nigeryjczyk, zaś w parterze Japończyk. W efekcie ponieważ końcówka chaotycznej walki należała do Ologuna to jemu przyznano wygraną na punkty.

Naprawdę dobre walki rozpoczęły się od starcia weterana UFC Caola Uno (25-14-5) z Kazuyuki Miyatą (11-7). Początkowo Caol kontrolował walkę ale w miarę upływu czasu to Miyata zaczął narzucać swój zapaśniczy styl weteranowi i rzucać go swoimi kapitalnymi suplesami. Rzuty były tyleż efektowne co nieskuteczne, ale wywierały wrażenie na sędziach i widzach. Miyata wygrał tę walkę na punty a japońska publiczność rozgrzała się tym występem.

Nie w sposób było się nudzić przy kolejnej walce doświadczonego Hideo Tokoro (27-23-1) i znanego z występów w K-1 MAX showmana Kazuhisy Watanabe (0-1). Trudno powiedzieć dlaczego zawodnik mający 50 walk staje naprzeciw debiutanta, ale podczas walki nie było to aż tak widoczne. Watanabe radził sobie przyzwoicie atakując zaskakującymi akcjami bardziej doświadczonego rywala. Co prawda kilka razy także sam był w opałach ale ratował go naturalny spokój i całkiem niezłe umiejętności. Paradoksalnie to on miał kilka szans na zakończenie walki, ale w końcówce dał sobie założyć dźwignię na ramię i był bardzo niepocieszony.
W kolejnym zestawieniu doświadczonego zawodnika z debiutantem słynny Ikuhisa Minowa (47-32-8) walczył z medalistą olimpijskim Hiroshi Izumim (4-1). Początkowo świetny wrestler dominował, górując właśnie obyciem, ale napór młodszego o sześć lat i zdeterminowanego rywala w trzeciej rundzie został nagrodzony przełamaniem obrony Minowamana. W efekcie Izumi zakończył walkę uderzeniami w parterze w 3 rundzie.

Nie miał żadnych problemów z odniesieniem zwycięstwa zbity ostatnio w K-1 Rosjanin Sergey Kharitonov (17-4). Po blisko półtora roku od klęski z Jeffem Monsonem, odniósł zwycięstwo nokautując Tatsuyę Mizuno (8-7) na zasadach MMA. Rywal co prawda nie był z górnej półki, ale ostatnio pokazał, że potrafi sprwić niespodzianki. Tym razem jednak jej nie było a walka od początku przypominała egzekucję. Mizuno tym razem ważył równo 100 kg ale nominalnie jest zawodnikiem kategorii półciężkiej. Kharitonov zaś walczy w wadze ciężkiej. Fizyczna i mentalna różnica była widoczna gołym okiem i walka zakończyła się ciosem kolanem i serią uderzeń w parterze. Mizuno został ciężko znokautowany już w pierwszej rundzie po upływie półtorej minuty.

Pierwszy z dwóch pojedynków K-1 tej gali okazał się prawdziwym hitem. Były mistrz Strikeforce a więc organizacji MMA w wadze półciężkiej Holender Gegard Mousasi nie dał szans największej obecnie gwieździe w Japonii Kyotaro Maedzie żadnych szans dominując na jego tle w trzech rundach. Co więcej – w drugiej kapitalną akcją zakończoną prawym sierpem posadził na deski rywala, który był na pograniczu nokautu. Pomocny w tej sytuacji okazał się sędzia. Dał on czas długim liczeniem na dojście do siebie mistrzowi K-1, który całkiem niedawno znokautował w walce o pas samego Petera Aertsa. Mousasi nie tylko uderzeniami rzucał Japończyka, ale także obaleniami z klinczu – charakterystycznymi dla Muay Thai. W K-1 nie są one punktowane, ale pokazują tak naprawdę męską dominację w walce. Pod koniec walki Mousasi schodził kompletnie wyczerpany. Dał z siebie wszystko i to on nadawał ton całej walce. Maeda kompletnie nie miał wyczucia dystansu a na tle dość szybkiego i spokojnego rywala wyglądał jak niedoszkolony adept. Zwycięstwo Gegarda było w pełni zasłużone.

Kolejna bitwa była hybrydowym połączeniem K-1 i MMA a walka odbywała się w rękawicach do MMA. Toczyli ją mistrz Dream w wadze lekkiej Shinya Aoki (26-5) i zawodnik K-1 z małym doświadczeniem w MMA Yuichiro Nagashima (3-2 MMA) pozujący na kobietę co wzbudza ogromny szum wokół tego fightera. Po walce z Aokim szum medialny wokół niego stanie się znacznie większy. Powód jest prosty – ciężki nokaut jaki zaserwował gwieździe MMA. Zasady były nieco dziwne, ale przy takim doświadczeniu Aokiego nie powinny stanowić problemu. W pierwszej rundzie na zasadach K-1 wykonał rekordową ilość skoków uderzeniem z dwóch nóg. Zmęczył się tym okrutnie. Przy jego potencjale kolejny kontrakt u Antonio Inokiego ma zapewniony w ciemno. Po wyzdrowieniu oczywiście, bo w drugiej rundzie już na zasadach MMA rzucił się w swoim stylu do nóg rywala, który zeszedł z linii ataku i trafił go kolanem w szczękę. Nokaut był bardzo ciężki i Aoki długo nie wstawał, za to Nagashima szalał skacząc jak małpa po linach i słupkach, ciesząc się z wygranej. Japońska prasa okrzyczała go MVP wieczoru, bo Aoki nie jest postacią zbyt lubianą a poza tym po szumnych deklaracjach o podboju USA w Strikeforce ośmieszył go Gilbert Melendez obnażając jego braki w stójce. Zatem w wewnętrzenej japońskiej rywalizacji wygrał bardziej medialny rywal i choć na połowicznych zasadach to jednak nokaut to nokaut.

Następny pojedynek był tym na który czekał cały światek MMA. Holender Alistair Overeem (34-11) mistrz Strikeforce i świeżo upieczony mistrz K-1 World GP jako pierwszy stawał tego wieczora do walki o pas. Rywalem był młody i bardzo utalentowany Amerykanin Todd Duffee (6-2), który w 2009 roku wszedł przebojem do UFC w 7 sekund nokautując Tima Hague. Amerykanin miał mało czasu na przygotowania ale skusiła go oferta i szansa na sprawienie sensacji. Być może także szansa na powrót do UFC jaki stałby się możliwy po pokonaniu monstrualnie umięśnionego Overeema, choć w tej materii i Duffee musi używać, żywnościowych „koktajli Mołotowa”, bo wiele nie odbiega wyglądem od Holendra. Walka zaczęła się z wysokiego „c” od mocnych ataków z obu stron. Pierwszy celniej i mocneij uderzał Alistair, który firmowym kolanem złamał opór Duffee’ego a potem dorzucił bokserską akcję i Todd padł na deski. Cała walka trwała 19 sekund i najszybszy nokauter został posadzony na tylnej części ciała. Tym razem chyba Alistair postraszył krytyków w tym Danę White – prezesa UFC, który twierdził że Overeem nie pokonał w karierze nikogo znaczącego. Boss giganta MMA ma w tym sporo racji, ale teraz przynajmniej jeden argument został wytrącony mu z ręki w walce z konkurencją, jaką reprezentuje Overeem. Duffee nie jest słabym rywalem ale taka walka przyszła na niego za szybko a Alistair to Alistair. Jest dziś jedynym zawodnikiem z trzema pasami (Strikeforce/K-1/Dream) i trudno komukolwiek powiedzieć, że to przypadek.

Japońska widownia z zainteresowaniem oczekiwała na walkę mistrza olimpijskiego w Judo 23 letniego Satoshi Ishii (4-1) z legendą K-1 Jerome Le Bannerem (3-2-1) z Francji. Pojedynek oczywiście był na zasadach MMA, do których Le Banner powrócił po blisko pięciu latach. Walkę wygrał w opinii sędziów Satoshi Ishii ale można mieć tu spore wątpliwości czy decyzją nie była tendencyjna. Ishii kombinacyjnie chciał czymś zaskoczyć Jerome, jednak ten wychodził obronną ręką a i sam miał po wielekroć inicjatywę. Porażka Francuzowi, który 26 grudnia skończył 38 lat nic nie ujmuje a dla Ishiiego byłaby poważnym krokiem w tył. Jak na razie nie spełnia on pokładanych nadziei na wielką karierę w MMA, ale kto wie? Może czas bardziej efektownych wygranych jeszcze nadejdzie?

W przedostatniej walce o pas litewski mistrz Dream, który tak efektownie walczył w 2009 roku Marius Zaromskis (14-5), ten rok wreszcie zakończył zwycięsko. Co prawda triumf nad legendarnym 40 letnim Kazushim Sakurabą (26-15-1) był kuriozalny ale triumf to triumf i Litwin ten wyjątkowo dla niego kiepski rok zakończył w trochę lepszym nastroju niż na początku, kiedy to w styczniu zdemolował go Nick Diaz w Strikeforce i każdy kolejny występ za oceanem kończył się kiepsko. Teraz dopisało mu szczęście, bo w czasie jednej z akcji na początku walki trafił lub zaczepił ucho rywala, które zaczęło krwawić i walkę po chwili trzeba było przerwać a Sakuraba otrzymał na głowę opatrunek przypominający „czepiec Hipokratesa” i wyglądał w nim równie komicznie jak w swoich maskach, w których wychodził do walk.

Przed main event wieczoru odbył się występ dawnej gwiazdy Hayato “Mach” Sakuraia (35-12-2) z Amerykaninem Jasonem High (12-3). Amerykanin co prawda nie jednogłośnie, ale wygrał ten pojedynek. W bardzo ciekawej konfrontacji w wadze lekkiej były mistrz Strikeforce Josh Thomson (18-4) przegrał z Tatsuyą Kawajirim (27-6-2). Zwycięzcy może to otworzyć szansę na walki w Strikeforce. Kawajiri to nieformalny numer dwa wagi lekkiej w Japonii i jemu może się powieść zaoceaniczna wyprawa w odróżnieniu od Aokiego, bo jest bardziej zbilansowanym zawodnikiem niż Aoki, który ma słabą stójkę.

W walce wieczoru Brazylijczyk Bibiano Fernandes (8-3) i Hiroyuki Takaya (15-8-1), starli się o pas mistrzowski wagi piórkowej. Jako mistrz Fernandes był faworytem tego pojedynku. Jednak po siedmiu zwycięstwach z rzędu został zastopowany decyzją sędziów. Początek walki był wyjątkowo ostrożny z obu stron, by nie powiedzieć niemrawy. Stawka tak sparaliżowała i czempiona i pretendenta, że pierwsza dziecio minutowa runda była zwyczajnie nudna. Była remisowa ze wskazaniem na Fernadesa. Dopiero kolejne dwie odsłony pokazały, że obaj chcą wyjść zwycięsko z tej rywalizacji. Końcówkę walki można zapisać Japończykowi i chyba to zdecydowało o takim a nie innym werdykcie punktowym. Radość kibiców nie miała granic i trudno się temu dziwić bo w nowy rok przynajmniej jeden Japończyk wniesie pas mistrza Dream.
Komplet wyników:
1. MMA 76 kg.: Andy Ologun pokonał Katsuaki Furuki przez decyzję 3-0
2. MMA 65 kg.: : Kazuyuki Miyata pokonał Caola Uno przez decyzję 3-0
3. MMA 63 kg.: Hideo Tokoro pokonał Kazuhisę Watanabe przez poddanie (armbar) w 3 rundzie (2:02 min)
4. MMA Open: Hiroshi Izumi pokonał Ikuhisę Minowa przez TKO (uderzenia) w 3 rundzie (2:50 min)
5. MMA Open.: Sergei Kharitonov pokonał Tatsuya Mizuno przez TKO (kolana/uderzenia) w 1 rundzie (1:25 min)
6. K-1 Open.: Gegard Mousasi pokonał Kyotaro Maedę przez decyzję 3-0 (30-28, 29-28, 29-28)
7. MMA/K-1 70 kg.: Yuichiro Nagashima pokonał Shinya Aoki przez KO w 2 rundzie
8. MMA Open.: Alistair Overeem pokonał Todda Duffee przez KO w 1 rundzie (0:19 min)
9. MMA Open.: Satoshi Ishii pokonał Jerome Le Bannera przez decyzję 3-0
10. MMA 76 kg.: Marius Zaromskis pokonał Kazushi Sakurabę przez TKO w 1 rundzie (2:16 min)
11. K-1 63 kg.: Akiyo “Wicky” Nishiura vs. Tetsuya Yamato – Remis (30-30,30,29-30,30-30)
12. MMA 76 kg.: Jason High pokonał Hayato “Mach” Sakurai przez niejednogłośną decyzję 2-1
13. MMA 70 kg.: Tatsuya Kawajiri pokonał Josha Thomsona przez decyzję 3-0
Dream Featherweight title fight:
Hiroyuki Takaya pokonał Bibiano Fernandesa przez decyzję 3-0




















