Dyrektor Szpitala Psychiatrycznego: „takiego pacjenta jak Datsik widzę pierwszy raz od 22 lat.”
Po prostu takie wariackie 120 % normy lub inaczej: norma na wariackie papiery u niego jest. Do tej „oazy odmiennej myśli ludzkiej” Wiaczesław jednak nie trafił za odkrywcze myśli a za napady na sieć sklepów handlowych. Opuszczenie zakładu nie jest całkowite a jest tylko zamianą na bardziej otwartą formę. W wywiadzie dla pisma „TS”, które pofatygowało się do Datsika, opowiedział on o swoich wielce oryginalnych poglądach, działalności nacjonalistycznej w Petersburgu gdzie rzekomo należał do tajnej grupy, która działała skrycie i krążyła po Rosji i Europie „chroniąc białą słowiańską rasę”. Jak sam opowiada od 1998 roku zabijali Arabów, Turków i Afroamerykanów. Przed śmiercią oczywiście wycinali im krzyż na czole. Oczywiście robili to w tak ustronnych miejscach, że do dziś nikt nic nie znalazł. To oczywiste z uwagi na miejsce aktualnego pobytu.

W przypływie dobrego humoru napadali też na sklepy jubilerskie. O tym też nikt słyszał, ale Datsik twierdzi, że ten czysto słowiański gang Olsena…o przepraszam Datsika, istniał. Jednak redakcja przytacza fakt, iż w mieszkaniu jego ciotki znaleziono pojemniki z cyjankiem. Z grubsza starczyłoby to na wytrucie całego St. Petersburga. Rosyjska milicja trafiła tam za żoną, która handlowała kradzionymi telefonami, które kupowała w „Piterze” i przewoziła do Ufy. Datsika zdjęto wraz z kolegami w samochodzie i o dziwo odbyło się to bez jednego wystrzału co nie pasuje do opowieści Datsika. No ale to nie jedyna nieścisłość.
On sam siebie uważa za „wojownika – samuraja”, potomka Swarożyca (takie bóstwo słowiańskie) i potomka rodu „Szarych Psów” cokolwiek to oznacza. Datsik początkowo trzymany był w zakładzie przy ulicy Arsenalskiej ale pozbyto się go stamtąd przy pierwszej okazji. Sam Datsik twierdzi że było to po nieudanej ucieczce gdy dzielnie zrzucił koszulę na druty i wspinał się wraz kolegą („białym wojownikiem”) Borysem Dombrowskim, ale kula z wieży trafiła go i spadł na kolegę, który stracił przytomność. Jak sam mówi na noszach krzyczał „H..nia! Będę żyć! Znów kula ominęła mój mózg” – a szkoda bo okazało się że to tak zwana bujda na resorach.
Po przeniesieniu do kliniki w Drużnosiole, gdy personel dowiedział się jakiego to gwiazdora przyjęto urządzono grilla z jego przyjaciółmi, na którym Datsik popisywał się pokazem władania nożami, bo on kocha noże. Pielęgniarki były przerażone występem i Datsika poproszono do „apartamentu” dopiero gdy się zmęczył a goście opuścili imprezę. Robiono też zdjęcia. Inna wersja mówi, że na tyłach szpitala Datsik robił kebaby dla wszystkich, którzy zechcieli przyjść na „parapetówkę” szpitalną a nic przerażającego tam nie było. Tak więc wersje są rozbieżne.
Tę drugą potwierdza dyrektor szpitala Leonid Jefremow dodając przy tym, że Datsik jest przypadkiem szczególnym i spędzi tu jeszcze 1,5 roku. Redakcji powiedział on tak „takiego pacjenta jak Datsik widzę pierwszy raz od 22 lat.” On sam twierdzi, że specjalnie symuluje by szybciej wyjść i jest całkiem normalny. Przytacza też pewną historię gdy miał pięć lat i śnił mu się pies, który go atakował. Następnej nocy Datsik wziął nóż i spał z nim…pies się nie pojawił już nigdy. Datsik zaś pokochał noże. Obecnie pisze też wiersze, ale poezję Wiaczesława pominiemy tym razem. O przypadku Datsika napiszemy jeszcze, bo materiały z rosyjskiej prasy są dość obszerne i szalenie (przypadkowo zbieżny zwrot – przyp. red.) ciekawe.



HL Datsika
HL „Wywiadu” na komisariacie Milicji




















