Genki Desu Ka!! Omisoka!! 2011: walka MMA Fiodora Emelianenko prawie nierealna!
Na pewno jest on nadal jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci współczesnego MMA a największe triumfy święcił właśnie w Japonii na galach Pride. Powrót na japońskie ringi byłby sporym wydarzeniem.Ostatnio po pokonaniu na punkty słabiutkiego Jeffa Monsona w Moskwie na oczach 22 tysięcy, sztab Rosjanina odzyskał rezon i od razu rzucił się w wir interesów a w zasadzie wir zainteresowań. Noworoczna gala i okazja do promocji jest przednia, bowiem te imprezy od lat przykuwają uwagę świata MMA i nie tylko.
„Ostatni Imprerator” w ostatni dzień roku, chciałby ponoć jeszcze zapunktować, tyle że każdy kto zetknął się z „rosyjską szkołą negocjacji” wie, że jest to trudna sprawa a przy managerze Fiodora Vadimie Finkelsteinie bardzo trudna. Być może na tej obserwacji wspomniany portal opiera swoje twierdzenia i nie wypada się z tym nie zgodzić.
Emelianenko nie walczył w Japonii od 2007 roku, kiedy to przestał kochać ten kraj i pokochał USA. Niestety bez wzajemności w odniesieniu do wyników sportowych. Trzy zwycięstwa i trzy klęski skazały go na powrót do Rosji i promocję poprzez eventy M-1 Global, które „global” są już tylko z nazwy. Fiodor stwierdził, że nie lubi go Dana White prezes UFC i jest on na niego uczulony. Stąd amerykański rynek jest dla niego zamknięty. Japoński jest nadal otwarty, ale znów chyba skończy się na negocjacjach i prasowych informacjach.



















