Grzegorz Kaszuba czyli capoeira i BJJ – wywiad!
Trenujesz capoeirę. Skąd wzięło się w Tobie zamiłowanie do tego sportu?

Capoeira zacząłem ćwiczyć w 2000 roku w Gdyni, wpierw u Mirka 'Calango’ Kończaka, ale niedługo po tym, po zmianie klubu, moim trenerem został Paweł 'Veneno’ Łappo. Na Capoeira trafiłem w bardzo prozaiczny sposób – miałem 16 lat, przyszedł czas, żeby coś zacząć ze sobą robić. We wrześniu zaczynała się szkoła, ale też nabory do klubów walk – razem z moim najlepszym kumplem postanowiliśmy sprawdzić co to jest ta Capoeira. I wsiąkłem.
Trenujesz również brazylijskie jiu-jitsu. Kiedy zacząłeś przygodę z tym sportem? Czym zauroczyło Cię BJJ?
Zawsze mam problem z odpowiedzią na pierwsze pytanie: tak naprawdę zacząłem już bodajże w 2001 roku na zajęciach MMA u Grzegorza 'Jakubka’ Jakubowskiego w Gdyni, ale traktuje tamte czasy jako początki ogólnie z parterem. Potem było pół roku judo. Po mniejszych i większych przerwach, po przeprowadzce do Olsztyna, zjawiłem się na treningach u Tomasza 'Araba’ Arabasza w Berserkerach. Więc szczerze mówiąc, do faktycznego ćwiczenia bjj przyznaję się od dwóch lat, chociaż bywały momenty, że z różnych powodów, na parę miesięcy znikałem i trener pewnie by się uśmiał, gdyby usłyszał, że takie rzeczy opowiadam. (śmiech) Wciąż mam biały pas, ale chcę postarać się zdać w końcu na niebieski. Zauroczyła mnie możliwość rozwijania się w nowym kierunku, zdobycie nowych umiejętności – również trenerskich, nauka BJJ i jego metodologia treningu miało duży pozytywny wpływ na moje prowadzenie zajęć na Capoeira. Chciałbym kiedyś poświęcić się pracy trenerskiej również w kierunku BJJ i przekazywać młodzieży tę pozytywną zajawkę. Ale do tego jeszcze wiele lat treningów i poświęceń.
Dobrze czujesz się w BJJ? Czy jakieś cechy z capoeiry przydają się w treningach brazylijskiego jiu-jitsu?
Chciałbym być na tyle pewny siebie, by mówić, że „ogarniam”. (śmiech) Często sobie radzę, ale żałuję, że w większości wypadków jest to spowodowane przewagą siły czy motoryki, a nie przewagą umiejętności technicznych. Ale to jak wszystko po prostu wymaga czasu, skupienia, praktyki i liczę, że z czasem będzie coraz lepiej. Najwięcej z capoeira przydaje mi się rzeczy, o których już wspomniałem – „hydraulika”, zwlaszcza siła górnej części tułowia. Sam fakt, że uprawiam sport od 10 lat mi pomaga, poza tym juz trochę umiem „trenować” – wiem, ze rozgrzewka jest ważna, tak samo jak przygotowanie fizyczne, czy odpoczynek.

Trenujesz również BJJ. Czy wg Ciebie BJJ jest dopełnieniem capoeiry? Te dwa sporty się uzupełniają?
Zdecydowanie tak, chociaż nie pod względem aspektu walki. Capoeira to coś, co zawsze będę chciał poznawać, wciąż się czuję na niej dzieciakiem i co chwila udowadnia mi, że nic nie wiem. To moje prawdziwe zainteresowanie, droga i cel sam w sobie. Nie umiem się z capoeira wytłumaczyć, to taka miłość, która nawet mimo małych wad pochłania do końca. Pozwala mi się z czymś identyfikować.
Natomiast BJJ (wcześniej po prostu 'parter’, a przez moment judo) dało mi coś, czego w capoeira mi brakowało – prawdziwa, męska rywalizacja sportowa, gdzie kości trzeszczą i jest możliwość sprawdzania się, pokonywania stresów i trudności związanych np. ze startami w zawodach.
Capoeira dała mi w stosunku do BJJ też pewną dość ważną cechę, którą staram się rozwijać. Na capoeira nie walczymy wprost, bardziej „gramy”: bawimy się ruchem, próbujemy zaskakiwać przeciwnika, wciągać w jedną technikę, by szybko wykonać inną – nawet jeżeli to pełnokontaktowy kop w twarz, to sprytnie zaaplikowany powoduje aplauz widzów. To moim zdaniem bardzo ważne podejście również na macie, z resztą – w każdej chyba sztuce walki. Pozwala podejść do spraw na luzie, bez spinki czy chorej ambicji widocznej często u młodych ludzi.
Capoeira nie jest zbyt popularna w Polsce. Jak myślisz, dlaczego?
To długi temat. Nie jest popularna, bo chcąc nie chcąc jest porównywana do MMA i w 90% przypadków automatycznie skreślana na starcie przez potencjalnych nowych uczniów. Poza tym to sztuka walki – uczymy się oprócz technik również historii, kultury, jezyka, gramy na instrumentach, śpiewamy. Nie każdy człowiek czuje się z tym komfortowo, zwłaszcza na pierwszym treningu. Kolejna rzecz, to sprawy organizacyjne – wszystko związane z Capoeira zaczęło się w Polsce na większą skalę w połowie lat 90, wcześniej chyba nawet niż MMA. Za mieszane sztuki walki zabrali się jednak dorośli ludzie z doświadczeniem trenerskim i organizacyjnym, Capoeira natomiast została tu zapoczątkowana przez młodzież i do dziś przez ludzi młodych, którzy wtedy zaczynali (dziś 25-30 lat) jest zarządzana nawet na szczeblu krajowym. Wiąże się z tym odpowiedzialność, polityka, pieniądze – nie każdy okazuje się dość dorosły by to udźwignąć i zdarzają się nieprzyjemności, które nam nie pomagają. Kolejna rzecz, to metodyka nauczania, która moim zdaniem musi się rozwijać, zmieniać i dostosowywać do warunków, możliwości mam wrażenie, że coraz niższych (śmiech), nowych ćwiczących, zachęcać i w sposób zdrowy i uporządkowany dawać satysfakcję z treningów i widoczne efekty.
To nie tak, ze powyższych rzeczy w ogóle nie ma – ale przez małą ilość dobrej kadry to wszystko zmienia się powoli.
Co jakiś czas zawodnik wywodzący się z capoeiry zaskoczy w walce MMA. Jakie techniki z capoeiry wg Ciebie najlepiej sprawdziłyby się w walce na zasadach MMA?
Już jakiś czas temu ukułem własną teorię dotyczącą tej sprawy, możliwe, że jest w niej ziarno prawdy. Przede wszystkim wydaje mi się, że capoeiristas chcą coś udowodnić, mają dużą motywację do wygrywania w MMA, żeby promować Capoeira, ponieważ nie jest ona postrzegana w środowisku i wśród laików jako styl skuteczny. Druga sprawa to „paradoks Capoeira” będący czymś przeciwnym do „paradoksu Kano” (który nauczał, że proste techniki judo możliwe do wielokrotnego przetrenowania w warunkach treningowych są lepsze i skuteczniejsze od tych technik skomplikowanych czy „śmiercionośnych”) – dobry capoeirista szuka szansy na każdej płaszczyźnie walki, czasem nawet w bardzo 'samobójczych’ technikach. Przeciwnik nieprzywykły do takiego stylu bądź nie doświadczony, trenujący np. MMA (które na mój gust stało się już sportem dojrzałym, zdefiniowanym i w pewien sposób zamkniętym na rzeczy 'mało skuteczne’) może nie brać pod uwage „brudnych ulicznych sztuczek” capoeira (śmiech). Ostatnią sprawą jest fakt, że capoeira jaka by nie była, to daje ćwiczącemu ją człowiekowi pewien zestaw cech motorycznych, które odpowiednio rozwijane mogą dawać przewagę w walce – koordynacja, równowaga ciała, dynamika.
A jak wygląda sprawa walki na zasadach capoeiry? Mógłbyś nam ją opisać?
Jeżeli nabierzemy nieco dystansu i nie będziemy porównywać specyficznej formy czy techniki, to w Capoeira chodzi tak naprawdę o to samo, co w każdej innej formie walki – znaleźć 'okienko’ i uderzyć, kopnąć, podciąć, rzucić przeciwnika w odpowiednim momencie. Są jednak pewne zasady – grać tak szybko, jak gra muzyka – dzięki temu nad grą czuwa osoba prowadząca roda – koło, w którym walczą gracze. Im szybciej – tym więcej kontaktu, gry „ciężkiej”, im wolniej – tym więcej tańca, piękna, płynności. Akrobacji wcale tak dużo nie ma jak czasem widać na pokazach – stanowią raczej formę dodatkowego akcentowania swojej wyższości nad przeciwnikiem. Czaruję go, oszukuję, potem wsadzam front-kicka czy w ostatniej chwili zatrzymuję stopę, żeby mu już tych zębów nie wybić – a na koniec salto, żeby psychicznie go „dobić”. (śmiech)
Komu poleciłbyś capoeirę?
Każdemu z wyjątkiem osób, które nie chcą jej poznawać. Nawet dla doświadczonych fighterów – capoeira to świetna zabawa, relaks i „coś innego”. No i moim zdaniem to również bardzo fajny „pierwszy krok” w świat sztuk walk – nasze grupy dziecięce są bardzo popularne wśród rodziców i ich dzieciaków. Wpadają do nas nawet z 5-6 letnimi szkrabami, które z czasem zostają i dorastają „na capoeira” albo idą szukać dalej, na innych sportach i sztukach walki.




















