Josh Barnett po walce z Rogersem: będę ich pokonywał, jednego po drugim!
„Nie możesz słuchać tłumu. Fani w jednej minucie wygwizdują zawodnika, by za chwilę gorąco go dopingować” – mówi człowiek, który z niejednego fighterskiego pieca jadł chleb lub co bardziej byłoby celnym określeniem – coś na czym nie tylko chleb szybko rośnie, by wrócić do jego perypetii ze Stanowymi Komisjami i historiami z dopingiem. Josh jak mało kto ma także doświadczenie z zawodowym wrestlingiem „walcząc” w Japonii. W stylu zawodowego zapaśnika Barnett wypowiedział się tuż po pojedynku o swoich planach:

„Kawałek po kawałku, cal po calu, jeden po drugim. Będę ich pokonywał, jednego po drugim. Kolejna głowa do mojej kolekcji, później będą kolejne i tak do momentu, aż będę stał na szczycie góry, usypanej z ciał moich rywali, z górą złota w rękach” – nic dodać nic ująć…z zastrzeżeniem, że może się tak stać hipotytycznie dopiero, jak będą znane wyniki kontroli antydopingowych po walce Josha.
O samej walce i jej taktyce „Babyfaced Assassin” zwany teraz „War Master” powiedział: „Nie chciałem się odkryć. Oszczędzałem energię i mocno napierałem
na niego cały czas. Wolałem odbierać mu oddech, energię i ducha walki. Nie zobaczyliście tego. Po co otwierać się w walce z tak eksplozywnym zawodnikiem?„
O nadchodzącym pojedynku z Sergeyem Kharitonowem: „To dla mnie okazja, by pokazać całemu światu, że jestem jednym z najlepszych ciężkich, jacy kiedykolwiek walczyli w MMA. Ja wiem, że już do nich należę, ale ludzie chcą to zobaczyć. Chcą, bym to udowodnił. Ok, zrobię to. Jeśli jest ktoś, kto myśli, że może skopać mi tyłek, to zakontraktujmy walkę. Pokażę mu, jak bardzo się mylił„.




















