K-1 Word GP 2010 Final 16: Kyotaro Maeda vs. Jerome Le Banner!
Na jego przykładzie widać zimną biznesową kalkulację japońskiej organizacji. Le Banner miał już zakończyć karierę sportową w K-1 a przynajmniej tak zapowiadał. Jest wielkim niespełnionym zawodnikiem tej formuły walki toczącym legendarne walki, które tworzyły historię i magię tego sportu. Tyle że było to 8 do 10 lat wstecz a nawet dalej. Jego pojedynki z Markiem Huntem (dziś w UFC) i Ernesto Hoostem to klasyka K-1. Blisko 38 letni „Geronimo” ważący bagatela 116 kg, dwukrotnie był w finale Grand Prix ale dwukrotnie schodził pokonany przez innych legendarnych zawodników: Petera Aertsa (1995) i Ernesto Hoosta (2002). Szczególnie dramatyczny był ten drugi pojedynek gdy czterokrotny mistrz K-1 złamał mu kopnięciem rękę, której kości przedramienia spięte są specjalnymi śrubami. To swoista pięta achillesowa i niemal w każdej ważnej walce rywale próbowali mu demolować zużytą rękę. Mimo dziesięciu udziałów w ścisłym finale poza wspomnianymi dwoma szansami nie wszedł już tak wysoko ale jest niezwykle cenionym medialnie fighterem walczącym sporadycznie w boksie i MMA. W tym roku zdobył dodatkowo latem pas mistrza świata WPMF w tajskim boksie wygrywając z Tomaszem Nowakiem pochodzącym z Polski a reprezentującym Kanadę.

Kyotaro to wielka nadzieja Japonii na sukcesy w ciężkiej wadze. Wychowanek i odkrycie japońskiej organizacji w 2007 roku, zaczyna spełniać pokładane w nim nieśmiałe nadzieje na sukcesy, w odróżnieniu od całej armii fighterów z tego kraju, którym się to nie udało. Gdy w marcu 2009 roku wszedł do gry zastępując w turnieju wagi ciężkiej Chalida Arraba na dwa dni przed i w pierwszym pojedynku kładąc na deskach króla nokautu Melvina Manhoefa wiadomo było, że pojawił się talent jakiego Japonia w tej wadze dawno nie miała. Dalej wygrał turniej i przegrywał niektóre walki, ale ostatni pojedynek i nokaut na Peterze Aertsie był próbką jego możliwości. Emocjanalny poza ringiem i wyrachowany do bólu na nim fighter ma szansę być wielką gwiazdą, która szarpnie japońskie K-1 w górę, bo jest to potrzebne nie tylko jemu ale i pozostałym zawodnikom. Potrzebny jest głównie organizacji po wycofaniu się sponsorów takich jak Heiwa czy Olympia, bo może on być atutem dla innych chętnych do włożenia pieniędzy w piękny sport, ale niepewny biznes jakim jest K-1.



















