Kharitonov vs Emelianenko – wojna na słowa!
Trudno powiedzieć co jadł lub co bardziej właściwe – co pił podczas gdy dzwoniono do niego. Z grubsza dwie opinie warto przytoczyć od razu: „wychodź prostytutko” a „Holendrzy (ogólnie) to prostytutki i pedały i dlatego Kharitonov tam mieszka” i w ten podobny deseń.

Kharitonov wyjaśnił, iż został sprowokowany wywiadem Emelianenko, o którym wcześniej pisaliśmy i podejrzewa, że młodszy z braci Emelianenko dawał go (jak zwykle) pod wpływem alkoholu lub innych środków wygadując głupoty. Zaznaczył, że nigdy nie atakował Fiodora Emelianenko i jego trenerów a gdyby nie Aleksander to pomagałby w przygotowaniach byłemu mistrzowi. Na dziś Aleksander nie jest dla niego interesującym zawodnikiem do pojedynku i ogólnie nikt poważny sobie nim głowy nie zawraca. Najlepszym przykładem był jego pojedynek w Chabarowsku, gdzie dostarczono mu słabiutkiego weterana (Peter Graham – przyp. red.) a i to przegrał. Na koniec słownej batalii Kharitonov życzył Saszy aby przestał pić i zaczął się godnie zachowywać.
Emelianenko zaczął od razu z grubej rury posyłając go na h…i (tak jak i jego brat Fiodor) twierdząc, że wszystko co osiągnął to zasługa braci Emelianenko, bo to oni wszystkiego go nauczyli i dali szansę walki w Pride. Potem Sergei wyjechał do „prostytutek i pedałów” (Holandia – przyp. red.) i nie wiadomo po co tam siedział i pewnie robił to co robił (wiadomo o co chodzi – przyp. red.). Aleksander zaprzecza, że w Pride chciał bić się z ówczesnym kolegą i ten zmyśla coś o kontuzjach z jakimi wychodził do walki. Aleks wyjaśnił, że Sergeiowi trochę odbiło, chciał być nowym mistrzem Pride, bo zaczął wyzywać na pojedynek Fiodora ale Aleks dzielnie zaproponował, że jak pokona jego to może wtedy z Fiedią wyjdzie do walki. Przegrał i na tym się skończyło (cyt. – nu bladź Chariton). Ilość niecenzuralnych słów znacznie przekracza tu dopuszczalną normę. Aleks może bić się z Kharitonovem choćby zaraz i dał mu termin do końca miesiąca żeby się określił.
Sama redakcja zadała pytania o dalsze plany obu fighterom. Dla Kharitonova występ w Strikeforce jest bardzo ważny, bo reprezentuje swój kraj i klub Golden Glory. Na trzecim miejscu stawia pieniądze, bo to nieodłączny element zawodowych walk i stawiając zdrowie oczekuje należytego wynagrodzenia. Aleksander ma swoistą prognozę na tę walkę. Barnett to stary facet a Sergei ćwiczy w Golden Glory gdzie się koksują maksymalnie, tak Alistair jak też Kharitonov. Barnett był kiedyś dobrym zawodnikiem, ale dziś to stary człowiek i też koksował się.
Pojedynek obu go nie interesuje a jak on walczył z Barnettem to przegrał, bo miał temperaturę i wystąpił na własną prośbę w GP Pride. Wtedy bili się tam najlepsi na świecie. Aleksander skrytykował Sergeia, że nie ma on dobrego lewego uderzenia i nie umie dobijać w parterze. Jego zdaniem jest wielu ciekawszych zawodników niż Kharitonov i Barnett. On sam jest w świetnej formie i nie może się opędzić od propozycji tak z boksu jak i z MMA.




















