KSW 17 – kontrowersyjna decyzja w walce Pudziana i kolejne szybkie poddanie Chalidowa! Podsumowanie!
W walce wieczoru obyło się bez niespodzianek. Mamed Chalidow pozwolił się położyć na ziemię amerykańskiemu zapaśnikowi, aby następnie dwa razy spróbować dźwigni prostej na ramię i trójkąta. Te trzy próby poddań były skutecznie bronione przez Amerykanina, jednak kiedy Chalidow zdecydował się zaatakować nogi rywala, ten musiał bardzo szybko odklepać balachę na kolano. Co-main event nie przebiegał już tak łatwo dla reprezentanta Polski.
W swoim rewanżu z Jamesem Thompsonem były Strongman Mariusz Pudzianowski pokazał co prawda lepszą kondycję, która wystarczyła na dwie rundy pojedynku, ale cała reszta nie przebiegała już po jego myśli. Pudzian był regularnie obalany przez Thompsona i Anglik przez całą pierwszą rundę obijał go z pozycji bocznej i dosiadu. W drugiej rundzie Thompson nadal realizował swój game plan, jednak w międzyczasie dał się trafić mocnym lewym prostym, który nim zachwiał oraz pod koniec rundy znalazł się w niebezpiecznej sytuacji pod linami, gdzie przyjął kilka ciosów od Polaka. Ostatecznie druga runda znów zakończyła się położeniem Mariusza na plecach, jednak sędziowie zdecydowali, że to właśnie Polak był zwycięzcą tego pojedynku.
Polacy zgromadzeni w Atlas Arenie przyjęli ten werdykt z wielką radością, jednak już internauci nie pozostawiają suchej nitki na sędziach i Mariuszu. Polscy fani na facebooku wymieniają epitety rzucane w kierunku sędziów punktowych i samego Pudziana, a forumowicze z sherdoga czy cagewarriors podsumowują walkę stwierdzeniami typu „Jeśli nie możesz pokonać Pudziana przed czasem w dwie rundy to przegrywasz walkę. Tak tam po prostu jest”. Na youtubie tysiące odwiedzin ma też już filmik, na którym widzimy jak Thompson wyrywa mikrofon dziennikarzowi Polsatu i mówi, co myśli o werdykcie. W komentarzach pod filmikiem i Polacy i Anglicy nie zostawiają suchej nitki na Pudzianie. Jeden z widzów cytuje wypowiedź z tweetera jednego z sędziów UFC, który miał napisać, że „sędziowie KSW są najbardziej skorumpowani ze wszystkich jakich widział w swoim życiu”. Zamieszanie z werdyktem zapewne jeszcze potrwa, dlatego my poczekamy na oficjalne stanowisko włodarzy KSW.
Angielskich fanów rozzłościła jeszcze jedna przegrana ich rodaka. Tym razem mowa o Jamesie Zikicu, który dał bardzo emocjonującą walkę z Antonim Chmielewskim i nawet rzadko obiektywnych względem rodaków komentatorów Polsatu Łukasza Jurkowskiego i Andrzeja Janisza – Anglik wygrał pierwsze dwie rundy zdecydowanie. Sędziowie dali jednak dogrywkę, w której według najpopularniejszego duetu komentatorskiego w Polsce znów lepszy był Anglik, ale sędziowie byli innego zdania i ręce do góry mógł podnieść wycieńczony i rozbity po tym pojedynku Chmielewski. Powiedzenie, że gospodarzom pomagają ściany okazało się nie przesadzone. Antoniemu pomogli wydatnie sędziowie poza ścianami oczywiście.
Wątpliwości w werdyktach nie było za to w walkach Błachowicza czy Materli. Pierwszy z nich kompletnie zdominował Sokoudjou w pierwszych dwóch rundach, a i w trzeciej mimo wielkiego zmęczenia był w stanie raz mocno trafić Kameruńczyka, rozbijając mu nos. Po trzech pięciominutowych rundach nie było wątpliwości, że Polak udanie się zrewanżował i to teraz on będzie mistrzem KSW w kategorii -93kg. Janek zaimponował kondycją, inicjatywą w walce i determinacją. Sokoudjou został zdominowany i to jest fakt niepodważalny.
Podobnie Michał Materla nie dał szans bardzo mocnemu Amerykaninowi Mattowi Horwichowi, który regularnie był obijany i obalany przez Polaka. Dzięki swoim umiejętnościom parterowym Horwich był w stanie wygrać pierwszą rundę na ziemi, przez co po drugich pięciu minutach sędziowie orzekli dogrywkę. W rundzie dodatkowej zawodnik Berserker’s Team nie dał żadnych szans Amerykaninowi i zasłużenie wygrał przez decyzję. Po walce na ring wszedł niedoszły rywal Materli Krzysztof Kułak, który ogłosił, że zrzeka się pasa KSW ze względu na kontuzje i niemożność walki. Dzięki temu stawką następnej walki Michała Materli będzie już pas kategorii do 84 kg.
Największe emocje i największe zaskoczenie towarzyszyło widzom podczas walki Artura „Kornika” Sowińskiego z relegowanym z UFC Maciejem Jewtuszko. Były zawodnik największej organizacji świata podszedł do walki bardzo pewnie, sprawiając wrażenie jakby zwycięstwo miał już w kieszeni. Skończyło się to dla niego bardzo boleśnie, ponieważ po perfekcyjnym podbródkowym „Kornika” głowa Jewtuszko odskoczyła, a zawodnik następnie wylądował na deskach, gdzie przyjął jeszcze kilka mocnych ciosów. Sowiński zapewnił sobie najbardziej efektowne zwycięstwo podczas całej gali oraz nieoficjalnie tytuł najlepszego polskiego lekkiego. Zawodnik ze Szczecina po tym ciężkim nokaucie jeszcze długo nie potrafił dojść do siebie i nawet wychodząc z ringu potrzebował pomocy. Być może skupienie się na promocji własnej osoby uśpiło czujnego jak dotąd „Irokeza”. Złośliwi już na trybunach twierdzili, że Maciej być może używał niewłaściwej suplementacji za bardzo wierząc w jej i własną moc. Moc „Kornika” okazała się wielka i zgasił on etatowego strażaka w mniej niż minutę pojedynku.
Wczorajszy wieczór był także nieudany dla kolejnego utytułowanego Szczecinianina. Mistrz M-1 Rafał Moks po raz trzeci z rzędu przegrał walkę, tym razem z Aslambekiem Saidovem, kolegą klubowym Mameda Chalidowa. Moks chciał zwyciężyć walkę obijając nogi rywala mocnymi kopnięciami i szło mu całkiem dobrze, jednak Saidov znosił wszystkie kopnięcia oddając przy tym ciosy i obalając zawodnika Berserker’s Team w każdej z rund. Po średnio emocjonującej walce sędziowie zdecydowali, że nie będzie dogrywki i niejednogłośnie orzekli zwycięstwo Aslambeka Saidova. Być może trzecia runda byłaby tu najlepszym rozwiązaniem, ale wiadomo że po trzy rundy walczą tylko fighterzy w bardzo profesjonalnych organizacjach.
Na koniec warto wspomnieć, że do Atlas Areny przybyło 15 tysięcy kibiców według Federacji. Co ciekawe hala maksymalnie liczy 12,109 widzów pojemności a z naszej pozycji wyglądało na to, że trochę miejsc wolnych było i na płycie i na trybunach, ale być może zastosowano tu system rotacyjny lub mocno zaokrąglający dane. Najważniejsze jednak, że dopisali celebryci, którzy tłumnie wykupili miejsca przy ringu i stawili się prawie w komplecie na gali. Gdyby nie kontrowersje przy werdyktach za które oberwało się Federacji, galę można by uznać za niemal doskonałą, ale cóż jakieś niedoskonałości muszą być nawet w tak perfekcyjnej machinie jak słynna polska KSW.




















