Merab Dvalishvili twierdzi, że mógłby zostać prezydentem!
Jak wiadomo sport i polityka to dwie dziedziny showbiznesu. Do ciekawego wniosku doszedł panujący mistrz UFC dywizji koguciej, Merab Dvalishvili. Gruzin twierdzi, że gdyby wybory prezydenckie w jego ojczyźnie odbywały się w najbliższych tygodniach, to miałby szansę rządzić krajem. Zanim jednak kariera polityczna, czeka go pojedynek z niepokonanym Umarem Nurmagomedovem w co-main evencie gali UFC 311.

Gruzin po wywalczeniu pasa spotkał się w swojej ojczyźnie z paradą na swoją cześć. Panujący mistrz dywizji koguciej jest jednym z dwóch panujących gruzińskich czempionów UFC, ale zdecydowanie bliżej mu do ojczyzny niż mieszkającemu na półwyspie Iberyjskim Ilii Topurii, który rządzi w wadze piórkowej. W ostatnim wywiadzie dla UFC.com Merab wspomina tamto przywitanie jako mistrza i śmiało mówi o poparciu politycznym, co w przeciwieństwie do przedstawicieli polskiego światka freakfightów wcale nie musi być mrzonką:

Jestem Gruzinem, który walczył w Stanach Zjednoczonych, walczył w najlepszej lidze świata i ostatecznie został mistrzem UFC. To wielkie osiągnięcie dla całego narodu. Myślę, że gdyby w Gruzji odbywały się wybory prezydenckie i sam bym startował, to miałbym duże szanse na elekcję. Mówię serio! Trzymam się jednak z dala od polityki, bo to brudna gra, w której jest wiele skandali i afer. Zamierzam pozostać przy tym na czym się znam i w czym jestem najlepszy, będę dalej walczył.
Merab Dvalishvilli został mistrzem UFC po pokonaniu Seana O’Malleya podczas historycznej gali w kalifornijskiej hali Sphere. Od tamtego czasu dużo się mówiło, że Gruzin bawi się życiem i korzysta ze statusu czempiona, który miałby rychło stracić.
Mówiło się, że próbuje dostać walkę z łatwiejszym rywalem jak Petr Yan. Ostatecznie organizacja postawiła przed nim kuzyna Khabiba, Umara Nurmagomedova, który wniesie do oktagonu na UFC 311 nieskazitelny rekord oraz słynne dagestańskie zapasy.



















