Mina Butterbeana czyli MMA uderza w muzykę!
Fakt, że jest to hymn największego mocarstwa jeszcze bardziej otwiera perspektywy przed polskim MMA i KSW, które zatrudniło tego niewątpliwie zdolnego artystę, jaki przewinął się przez wiele programów typu „Szansa na sukces” czyli „śpiewać każdy może, jeden trochę lepiej drugi trochę gorzej”. Teraz kariera i nominacja do nagród „Grammy” stoją otworem przed tym młodym zdolnym człowiekiem, który wykorzystał swoją szansę na zaistnienie. I pomyśleć, że to wszystko zawdzięcza MMA i najlepszej federacji w Europie, jak z emfazą lubi o sobie mówić managment „polskiego UFC”. Polscy fani zostali zmasakrowani wykonaniem, ale to nic przy zdumionej minie „Butterbeana”, który wiele widział i słyszał ale to przerosło jego wyobraźnię tak jak i naszą.

Mina „Butterbeana” – bezcenna i warto to pokazywać na świecie co zresztą już się dzieje we wszystkich internetowych mediach jako promocję naszego uwielbienia Ameryki. Tym samym wytłumaczenie porażki Erica Escha jest proste – masakra hymnu = masakra Buterbeana. Mateusz Borek tuż przed walką celnym komentarzem „będziemy bić Butterbeana” musiał jak dobry wizjoner wyczuć, że coś się święci i nie pomylił się! Butterbean był bity i to dwa razy! Raz przez wykonanie hymnu i raz przez Pudziana. Poniżej ciekawy felieton w powyższym temacie znaleziony w sieci:



















