MMA: Fiodor Emelianenko po walce z Danem Hendersonem – mogłem kontynuować walkę!
„Na początku walki widać, że była wymiana ciosów, potem Henderson trafił i pojedynek został zatrzymany. Sędzia, oczywiście wie lepiej, ale myślę, że bój został zatrzymany za szybko, byłem uderzony po twarzy, ale mogłem kontynuować walkę„. Na pytanie o swoją przyszłość jeszcze w octagonie Emelianenko nie chciał mówić za wiele. Był bardzo oszczędny w słowach mówiąc: „Zobaczymy. Jak Bóg da, że tak będzie„.

Na konferencji prasowej mimo dość „cichej” znajomości rosyjskiego z Fiodora udało wydusić dziennikarzom trochę więcej, co nie jest łatwe, ale wypowiedzi mimo okoliczności były już bardziej rozbudowane:
– Jak czujesz się po porażce?
– Tak nieszczególnie. Życie toczy się dale. Dzięki Bogu.
– Popełniłeś pomyłki w przygotowaniach do tej walki?
– Nie sądzę. Wszystko było doskonałe. Jestem w świetnej formie.
– Wyglądałeś szczuplej.
– Ja specjalnie specjalnie nie zbijałem wagi. Po prostu tak wyszło. Być może była to trenerzy podczas przygotowań, zaplanowali więcej niż zwykle. Byłem normalnie przygotowany. Ale musicie zrozumieć, że ja nie jestem maszyną, nie robotem, ale zwykłym człowiekiem, który ma prawo do przegranej.
– Henderson cię czymś zaskoczył? Czy chcesz rewanżu?
– Dan to wielki wojownik. Zawsze obserwowałem jego karierę. Dał dobrą walkę.
Myślałem, że czułem rywala. Widzieliście, że mogłem wygrać. Można było dostroić się do Dana w szybkości i sile. Ale co się stało, to się stało. A co do rewanżu … Jak widać. Jest wiele osób, którym teraz muszę się zrewanżować.
– Jeśli zdecydujesz się na następną walkę, gdzie będzie – w Ameryce czy w Rosji?
– Teraz nie mogę powiedzieć. Porozmawiam o tym z managerem. Zobaczmy, jakie są zalecenia.
– Co dalej z karierą w MMA, chcesz kontynuować?
– Chciałbym teraz wrócić do domu. Moja córka się urodziła. Jestem szalenie zadowolony z tego. Jestem bardzo wdzięczny mojej żonie za ten dar. Jeśli chodzi o MMA, ja powiem już wkrótce. I wy będziecie wiedzieć to.
– Ale wciąż masz siłę i chęć do dalszego trenowania, aby walczyć dalej? A może chcesz poświęcić więcej czasu swojej rodzinie?
– Spędziłem moje dorosłe życie na treningach i jestem w tym sporcie. Oczywiście, chciałbym występować dalej. Oczywiście, będę trenował. I daj Boże, wyjdę na walkę. Ale to zobaczymy. W pierwszej kolejności mam – wiarę. Na drugim – rodzina, dzięki której żyję. Praca i wszystko inne – jest również ważne. Ale teraz chcę się spieszyć do domu. Bardzo tęsknię do córki.
– Co myślisz o przysłowiu: „Bóg kocha po trzykroć?” Nie przeraziło Cię to po dwóch porażkach?
– Nie sądzę, że to powiedzenie odnosi się do mojego przypadku. Nawet najgorszy wynik nie może zabić mojej wiary. Zawsze o tym mówić. Bóg nie karze tych, którzy go nie lubią.




















