MP BJJ w Pruszkowie – relacja!
Zacznę więc od organizacji. Wszystko przebiegało sprawnie, bez większych strat czasowych. Jedyną stratę czasu zaobserwowałem w kategorii kobiet, która rozpoczęła się z 20-minutowym opóźnieniem, co i tak jest wynikiem, który nikogo w oczy nie powinien kłuć. Na plus trzeba zapisać oczywiście wynajęcie pięknej hali w Pruszkowie. Warto dodać, że niedawno odbywały się tam Mistrzostwa Europy w kolarstwie torowym. Co na minus? Jedna mata na rozgrzewkę. Walczono na 6-ciu matach jednocześnie, ale dla rozgrzewających się udostępniono tylko jedną. Teoretycznie każdy w jakimś stopniu się na niej mógł rozgrzać, ja również, ale w mojej opinii zawody tej rangi powinny mieć więcej mat rozgrywkowych.
Sędziowanie… Tutaj muszę pochwalić większość sędziów, ale koniecznie muszę zganić dwójkę z nich. Irena Preiss, Maciej Kozak i jeszcze jeden Pan, którego nie wymienię, bo po prostu go nie znam, popełnili dwa ogromne błędy w jednej walce. Sędziująca na macie Pani Irena w walce kategorii -82 białych pasów zamiast zdyskwalifikować zawodnika, który w gardzie 50/50 przełożył nogę daleko za kolec biodrowy w stronę drugiego biodra, rozpięła mu nogi, wcześniej wymieniając kilka słów z Panem Maciejem. W tej samej walce była jeszcze jedna, ale już mniej obciążająca ją sytuacja. Otóż jeden z zawodników założył duszenie gilotynowe, a jego rywal wyniósł go w górę i rozbił o matę, może nie z impetem, ale na rozbicie się to zdecydowanie klasyfikowało. Zaznaczam jednak, że ten drugi błąd winien być traktowany jako sporny, gdyż był kontrowersyjny.
Teraz już przejdźmy do samych zawodów. Pierwszego dnia oczywiście dużo zawodników, przyzwoita frekwencja kibiców, czyli tak jak być powinno. Na uwagę zasługuje kilka nazwisk. Na pewno wyróżnieni powinni zostać Ci, którzy zostali promowani, albo powinni zostać promowani na wyższe stopnie. Rafał Gwoździński, zwycięzca absolute niebieskich i białych pasów, zawodnik Złomiarz Team, Marcin Szulc z warszawskiego Alliance za świetne walki i poddania orz jego brat Mateusz, za niezwykłą przytomność w walce. Obserwowałem go, słyszałem co krzyczy jego trener Kuba witkowski i natychmiast słowa Jakuba znalazły swoje zastosowanie na macie. Oczywiście gratulujemy zwycięzcom i dziękujemy za ciekawe walki, które mimo braków technicznych, były zacięte i wbrew pozorom ciekawe.
Drugiego dnia mieliśmy walki elity i purpurowych pasów. Na sam początek należy kogoś zganić i znowu pada na Maćka Kozaka z Grapplingu Kraków. Bardzo przyjemnie się go ogląda, ale jego czas w purpurach minął już jakieś kilka miesięcy temu i Maciej już jedną nogą stoi w kategorii elita, w której tak naprawdę powinien już walczyć. W kategorii purpurowych pasów nie ma już konkurencji, co udowodnił poddając rywali na Mistrzostwach Polski. Dziwiło mnie również dlaczego Kamil Umiński z Alliance Warszawa nie startował w elicie,w końcu to uczestnik ADCC, podobnie jak Tomasz Janiszewski z tego samego klubu, ale tutaj mieliśmy małe doświadczenie w kimonach i problemy ze zdrowiem.
Czas więc kogoś pochwalić. Na pewno Piotr Podstawczuk z Berserker’s Team z kategorii do 70 kg. Wygrał kategorię, nie pozostawiając złudzeń kto jest najlepszy, a wcześniej popisał się fenomenalną dźwignią na łokieć w ćwierćfinale. Piękna akcja Piotra, chyba jedna z najlepszych podczas całej imprezy. Na pewno w pamięci pozostaną walki Wojtka Piekuta z Copacabany z Podstawczukiem i Arturem Chachlicą. Zawodnicy Berserker’s i Copacabany ciągle się przekrzykiwali, co było miłe dla obserwatorów, że ludzie tak kibicują zawodnikom. Szczególne brawa należą się Sebastianowi Maciejewskiemu z Gracie Barra, który jako niebieski pas wygrał kategorię +100 kg purpurowych pasów, w finale pokonując przez kontuzję Rafała Sosnowskiego z Alliance, za co został promowany na purpurowy pas. Na pochwałę zasługuje również Tomasz Mączka, czołowy grappler bez gi, brązowy medalista kategorii purpurowych pasów. Widać, że Tomek coraz lepiej poczyna sobie w walce w kimonie i ciągle rozwija się w tym elemencie, co może nam dać ciekawsze walki na zawodach w kimonach.
Czas przejść do elity i tutaj wielka niespodzianka. W półfinale kategorii do 88 kg Piotr Wojtkowski z warszawskiej Copacabany poddał duszeniem trójkątnym Piotra Bagińskiego z Berserker’s Team. Popularny 'Ashton’ cieszył się jak z dziecko i miał z czego. Opiekuna Berserker’s Team usprawiedliwia jednak długa podróż i bycie 'na rozjazdach’ w weekend. Sobota w Pruszkowie, wieczorem w sobotę Łódź i walki swoich zawodników na KSW, następnie znowu w samochód i z powrotem do Pruszkowa na swoje walki. W finale swojej kategorii Wojtkowski przegrał jednak bardzo szybko z Maksymilianem Wiśniewskim z Drysdale Jiu Jitsu, który udusił go zza pleców. Walka do obejrzenia na naszym koncie na Youtube.
Maciej Różański z Berserker’s Team pokazał, ze warto walczyć do końca. Na kilkanaście sekund przed końcem walki przy stanie 10-0 dla Piotra Kaprala z Copacabany, w finale kategorii -94 kg poddał swojego rywala. Wielkie brawa dla Szczecinianina za charakter, a wywiad z Maćkiem do obejrzenia na Youtube.
W kategorii do 76 kg królował Grzegorz Kloc i Filip Markiewicz. Para z Berserker’s Team pod nieobecność Maćka Poloka i Marcina Helda z Gracie Barra zamknęła kategorię, a w finale Markiewicz oddał Klocowi złoto bez walki. Dlaczego? O tym dowiecie się oglądając wywiad z Grzegorzem Klocem, który jest dostępny na naszym kanale na Youtube.
Łukasz Bagiński reprezentujący Złomiarz Team Gdańsk okazał się bezkonkurencyjny w kategorii do 82 kg w finale poddając Krzysztofa Łukaszewicza z warszawskiej Copacabany. W półfinale Łukasz zmierzył się ze startującym głównie za granicą naszego kraju, Jarosławem Gajkiem z Gold Team, który okazał się być naprawdę wymagającym rywalem, o czym możecie posłuchać w wywiadzie z Łukaszem na naszym kanale na Youtube.
W kaegorii Open zwyciężyli Rafał Gwoździński oraz Łukasz Bagiński. Tym samym ten drugi pokazał, że jest najlepszym grapplerem w kimonie w Polsce w finale pokonując przez wskazanie sędziów Piotra Bagińskiego. Na pochwałę zasługuje Jędrzej Loska z Copacabany, który mimo niewielkiej wagi doskonale sobie radził na macie z cięższymi rywalami, zdobywając brązowy medal w kategorii Open. W pamięci wyryją sie słowa Piotra Bagińskiego, który na podium powiedział: ,,Myślałem, że Ashton będzie startował w Open”. Tym samym dał do zrozumienia, że będzie polował na zawodnika Copacabany na najbliższych zawodach.
Ponadto ustalono jedną rzecz. Powstanie Polska Federacja BJJ. Na razie ustalono jedynie wysokość 'wpisowego klubowego’ za przynależność do federacji, ale trzeba się cieszyć, że w końcu ludzie ze środowiska BJJ potrafili się zorganizować i stworzyć coś swojego. Szkoda tylko, że tak późno, gdy wyrosła konkurencja.
Podsumowując zawody można uznać za udane. Ogromna rzesza startujących, starty najlepszych udowodniły, że to właśnie pruszkowskie mistrzostwa powinny się nazywać Mistrzostwami Polski. Doskonała organizacja przyćmiła kilka błędów w sędziowaniu i alarm przeciwpożarowy, wywołany w ferworze walki. Miejmy nadzieję, że kolejne mistrzostwa będą jeszcze lepsze i znów będziemy mogli zdawać relację wam z tego wydarzenia.




















