UFC 116: Lesnar zarobi nawet 10 razy więcej od Carwina!
To pokazuje dobitnie, że w zawodowym MMA zawodnicy (przynajmniej oficjalnie) walczą dla sportu a nie dla pieniędzy? Dodajmy porównawczo, że w boksie za 40 a być może nawet 400 tysięcy o pas mistrzowski wagi ciężkiej nie zawalczyłby chyba nikt z liczących się zawodników. Kwota ta i tak podlega opodatkowaniu. Zawodników dzieli bilans ale marketingowo także przepaść ma rzecz Lesnara. Jego prawdziwą wartość zweryfikuje octagon. Mniejszy main event to wcale nie mniejsze pieniądze przynajmniej w porównaniu do zarobków Carwina. Chris Leben (20-6) może liczyć na 86 tysięcy dolarów. Jednak warunkiem jest zwycięstwo nad Yoshihiro Akiyamą (13-1). Jego gaża podstawowa to 43 tysiące dolarów i bonus w tej samej wysokości. Akiyama ma zagwarantowane 45 tysięcy i wynegocjowany bonus 25 tysięcy w wypadku wygranej.

Szacunkowo, żadna z liczących się organizacji (WBC, IBF czy nawet WBO) nie jest wyceniana na tyle ile UFC, której wartość szacowana była nawet na 1,4 mld. UFC wychodzi chyba jednak z założenia jednak że gwiazd nie ma co rozpieszczać a gdyby chcieli więcej zarabiać to mogą spróbować w boksie lub gdzie indziej. Innym wytłumaczeniem nie wygórowanych apanaży może być też magiczny „kryzys” – światowej gospodarki oczywiście. To zawsze zamknie usta krytykom. Jak powszechnie wiadomo pośrednio za UFC stoją kasyna gry z Las Vegas, które należą do rodu Fertitta od końca lat siedemdziesiątych ubiegłego stulecia i które zdobył zmarły w ubiegłym roku senior rodu Frank Fertitta przekazując majątek swoim synom w obliczu prawnych dochodzeń jakie prowadziły władze. Synowie na pewno (Frank jr. i Lorenzo) na pewno nie będą rozrzucać na lewo i prawo pieniędzy. Siatka płac nie pęknie szybko dla zawodników raczej, ale na tle innych organizacji są to z reguły najwyższe wypłaty.



















