UFC Fight Night 22: „szukając smarowanej nogi w całym czyli o konferencji i walce wieczoru” – felieton!
Dla niezorientowanych: kiedy brazylijski wirtuoz akcji parterowych Rousimar Palhares przeprowadzał swoją koronną akcję z dźwignią na nogę i teoretycznie Marquard był już.. jedną nogą w piekle – po prostu ją wyjął i po dłuższej chwili przeszedł do kontr natarcia zakończonego powodzeniem. Dłuższa chwila była dedykowana dla sędziego, któremu Brazylijczyk posłał wymowny gest ale tego dnia ciemnoskóry sędzia Herb Dean słynący z szybkiego przerywania walk miał nie tylko ciemną skórę ale i zapewne szkła kontaktowe.
Ponad trzydzieści ciężkich pojedynków w MMA Nate Marquardta zaprocentowało i w lot pojął swoją szansę zasypując (dalej zdziwionego) Palharesa serią uderzeń. Toquinho nie bronił się długo, bo być może myślał, że to ów sędzia go atakuje i nie patrzył przerażony i zdziwiony zza podwójnej gardy. Kiedy wstał dalej był zdziwiony, wstrząśniony i zmieszany, że przegrał a także że nikt nie przerwał walki by sprawdzić co też Nate ma na nogach (lub w nogach) o ile to wogóle ktoś sprawdzał. Ale skoro mówią, że sprawdzali to dlaczego by nie wierzyć? Przecież są zasady fair play a wiadomo, że w zawodowym sporcie żadnych oszustw (trików) być nie może. To jasne jak słońce, skóra Herba Deana i takie też szkła kontaktowe.
Inaczej mówiąc: 10 na 10 facetów z tak złapaną nogą nie wyszłoby z tej zmyślnie skonstruowanej pułapki a’la BJJ a jednak Nate nie darmo ma przydomek „the Great” i…okazał się tym jedenastym. Co więcej z konferencji dowiedzieliśmy się, że to był „tylko” pot. Taki zwykły jaki posiada każdy śmiertelnik. Tym niemniej jako przykładni wyznawcy spiskowej teorii dziejów idąc z duchem poprawności polityczej i akceptując (z musu) wersje oficjalne, stwierdzamy, że musiał to być wyjątkowy pot, bo nawet „Toquinho” wychowany w okropnej brazylijskiej biedzie puścił tę upragnioną trzymaną nogę jak oparzony a normalnie ponoć by nie puścił – zatem coś być na rzeczy musi, ale nawet psy gończe tego już dziś nie odkryją, bo nie chcą.
Widać im też pot Nate’a nie odpowiada. Na tym cudów nie koniec, bo Palhares przeprosił za swoje niecne podejrzenia lepszego (?) od siebie tego dnia zawodnika i z afery nici. Nie wiadomo co go do tego przymusiło, bo generalnie rozmowny nie jest a tu taka płomienna deklaracja…i to po przegranej tak głupio walce. Przeprosiny jak łatwo się domyślić zostały przyjęte skwapliwie a fani Rousimara (w tym i my) mogą być spokojni – dostanie kolejną walkę i szansę, może nawet na walkę o pas, bo umie się chłopak zachować rozsądnie. Walkę za jakiś czas rzecz jasna – ale to wypłynie także za jakiś czas. Czas też pokaże, że mieliśmy jak zwykle rację, bo inaczej być nie może, zgodnie zresztą ze sPiSkową teorią dziejów jakiej jesteśmy wyznawcami podobnie jak jeden polskich polityków. Inaczej by po prostu było nudno i nie byłoby o czym pisać po próżnicy.
Wracając do konferencji, była ona nudna jak flaki z olejem (poza wypowiedziami Nate’a Marquardta), bo każdy z fighterów opowiadał swoje wyuczone banały, których czasem już nie chce się słuchać i warto by podpowiedzieć zawodnikom, że rozwój techniki i ciała powinien iść na równi z rozwojem ducha. Cała nadzieja w tym, że jest Chael Sonnen w UFC a on i nie tylko pokonał Nate’a ale ma zawsze coś do powiedzenia ekstra – tak na swojej konferencji jak i na cudzej. I tym optymistycznym akcentem kończymy ten felieton.




















