Mateusz Kopiec po gali King of Kings World GP 2014 w Płocku! Wywiad!
Zapraszamy do zapoznania się z lekturą wywiadu z Mateuszem Kopcem, jakiego udzielił specjalnie dla naszego portalu po zakończeniu gali King of Kings World GP 2014 w Płocku. 28 listopada 2014 zawodnik Garudy Warszawa rywalizował w turnieju w kategorii lekkiej, gdzie pokonał Maxa Rolla, a następnie po pięciorundowej batalii, przynajmniej zdaniem sędziów, musiał uznać wyższość Chrisa Baya. O doświadczeniach z płockiego ringu, a także o kończącym się powoli roku 2014 w wykonaniu jednego z najlepszych polskich fighterów wagi lekkiej możecie przeczytać poniżej. Gorąco polecamy!

Witaj, Mateusz! Rozmawiamy z Tobą po gali King of Kings World GP w Płocku, gdzie walczyłeś w turnieju wagi lekkiej. Jak się czujesz po tym evencie, jak z Twoim zdrowiem?
Witam serdecznie! W tej chwili czuję się już naprawdę nieźle. Co prawda bezpośrednio po walkach byłem bardzo mocno porozbijany, ale już następnego dnia mogłem o dziwo chodzić! 😉
Przejdźmy po kolei po Twoich pojedynkach. Najpierw zmierzyłeś się z Maxem Rollem. Toczył się on pod Twoje dyktando, ale było widać, że nie idziesz na 100% swoich możliwości. Było to spowodowane tym, że miałeś świadomość, iż czeka Cię jeszcze bój finałowy i oszczędzałeś nieco sił?
Bardzo trudno powiedzieć… Zawsze nie wiemy, jak będzie wyglądała walka. Pojedynek z Maxem Rollem był pierwszy tego wieczora oraz bardzo nerwowy. Nikt nie chce przegrać w pierwszym pojedynku i przed swoją publicznością. Dawno nie walczyłem tak blisko domu!
Max bardzo wysoko postawił poprzeczkę i nie mogę powiedzieć, że nie sprawił mi kłopotów. Przyjąłem sporo kolan na korpus i bardzo mocno okopał mi wykroczną nogę – piszczel i kolano. Ból nogi bardzo dawał się we znaki podczas walki finałowej z Chrisem Bayą.
W finale skonfrontowałeś się z Chrisem Baya. Przed startem turnieju przewidywałeś, że to właśnie z Holendrem zawalczysz w ewentualnym finale? A jeśli tak, to czy przygotowywałeś się na tego zawodnika przed galą?
Przewidywałem spotkanie z Chrisem w finale. Miałem nadzieję, że walka półfinałowa zmęczy i porozbija go mniej więcej tak jak mnie moja. Jako zawodowiec Chris zawalczył bardzo mądrze i potraktował walkę z Robertem Rajewskim jako przetarcie. Nie pokazał wszystkich swoich możliwości i przede wszystkim nie był bardzo zmęczony i obity.
Sam finał był bardzo wyrównanym widowiskiem, w wyniku czego sędziowie nakazali Wam stoczenie aż dwóch dodatkowych rund. Po ich zakończeniu orzekli zwycięstwo Chrisa. Jak oceniasz tę walkę, jak dużo sił zostało Tobie na piątą rundę i czy czujesz się zawiedziony końcowym werdyktem, tym bardziej, iż równie dobrze zwycięstwo mogło pójść w Twoją stronę?
Bardzo ciężko punktować i oceniać własne pojedynki. Mogę jedynie polegać na opiniach osób postronnych, a od nich słucham ciągle, że co jak co, ale piąta runda była moja. Pierwszy raz spotkałem się z podwójną dogrywką i miałem okazję oglądać ją z pierwszej osoby! 😉
Po czwartej rundzie czułem, że nie poszło po mojej myśli. Nie pogniewałbym się, jeżeli przegrałbym w tym momencie.
Sędziowie zadecydowali jednak o kolejnej rundzie, więc udało się zmobilizować i jeszcze popracować. To, że zadecydowali o piątej rundzie, a później podyktowali walkę dla Chrisa było uważam najbardziej nie fair. Miałem okazję walczyć już na nie jednym turnieju za granicą i tam wielokrotnie obserwowałem, że przy wyrównanej walce sędziowie pomagali lokalnemu zawodnikowi.
Gala odbywała się w Płocku, ale największe show zarówno w ringu, jak i na trybunach dali warszawiacy. Za Tobą przyjechała duża grupa kibiców z Twojego klubu, Garudy. Słyszałeś ich doping podczas swoich pojedynków i czy stanowił on dla Ciebie źródło dodatkowych sił i mobilizacji?
Oczywiście, że ich słyszałem! Jest niezmiernie miło słyszeć doping w swoim kierunku. To zawsze działa dopingująco i mobilizująco! Właśnie dlatego tak dobrze jest bić się u siebie. Kibice i wsparcie najbliższych są najlepszym motywatorem!
Miałeś okazję zobaczyć starcie z udziałem swojego klubowego kolegi, Radosława Paczuskiego? Jak według Ciebie się zaprezentował? Jaką przyszłość dla niego przewidujesz?
Radek zaprezentował się naprawdę świetnie! Uważam, że po walce z Arturem Kyshenko w Gdańsku taka wygrana była mu potrzebna! Miło ogląda się wygrane kolegów i jeszcze milej w takim stylu! 😉
Radek jest jeszcze bardzo młody i ma naprawdę wiele czasu na starty. Jest bardzo pracowity i zmotywowany! Wierzę, że może odnieść naprawdę wielki sukces w sportach walki i tego mu życzę z całego serca!
Jak oceniasz rok 2014 w swoim wykonaniu? Zostałeś w nim przede wszystkim Mistrzem Europy Muay Thai, także jesteś świeżo po bardzo udanym występie na KOKu. Jesteś usatysfakcjonowany swoimi tegorocznymi dokonaniami? Jakie masz plany, aspiracje na przyszły rok?
Cały ten rok uważam za naprawdę udany! Przede wszystkim udało mi się w końcu spełnić jedno ze swoich marzeń czyli pojechać do Tajlandii i tam trenować przed Mistrzostwami Świata Muay Thai w Malezji.
Mistrzostwo Europy było dla mnie jednym z ważniejszych osiągnięć sportowych w życiu, tym bardziej, że odbywały się w Krakowie.
Podsumowując cieszę się, że udało się wykonać tyle pracy i stoczyć tyle walk. Każda walka to kolejne doświadczenie i zwieńczenie ciężkich treningów.
Przyszły rok chciałbym, aby był jeszcze lepszy! Możliwości startów są bardzo duże, więc mam nadzieję jeszcze powalczyć!
Chciałbyś kogoś pozdrowić, podziękować komuś za przygotowanie do zawodów?
Oczywiście na pierwszym miejscu chciałbym podziękować najbliższym za wsparcie, mojej żonie za to, że wytrzymuje ze mną nawet jak zrzucam wagę i jestem bardzo nieznośny. Oprócz tego chciałem podziękować trenerowi Dimie Kartelowi za treningi i przygotowanie mnie do każdych zawodów oraz za nieustającą wiarę we mnie!
Dodatkowo gorące podziękowania dla MMASHOP za pomoc i wsparcie, firmie Capture Dynamics oraz Risk Made In Warsaw za ubrania na konferencje prasową!
Mateusz, gratulujemy znakomitych walk turniejowych na gali King of Kings. Pokazałeś, że masz nie tylko świetne umiejętności, ale i duszę prawdziwego wojownika. Życzymy Tobie dużo zdrowia oraz udanych występów w 2015 roku! Dziękujemy za wywiad.




















